Chcesz dziób?

To pytanie chciałem zadać mojej Fayce, ale przecież to retoryczne pytanie. Każdy jacht marzy, by mieć piękny i mocny dziób. Elementy miałem gotowe, oczywiście wypalone laserem z nierdzewki 316L. Nie pospawane, bo czas gonił. By zacząć malowanie, muszę skończyć trzy rzeczy:

  • dziób
  • skeg
  • grodzie

Grodzie mogą być dla was pewną nowością. Zwykle, gdy wspominam o grodziach ludzie wyobrażają sobie zakręcane wielkim kołem wodoszczelne drzwi na okręcie podwodnym. Fayka nie będzie miała takiego bajeranckiego patentu. Gródź pełni przede wszystkim rolę dodatkowego usztywnienia kadłuba i uczynienia go mniej podanym na skręcanie. Paul podczas inspekcji bardzo mocno podkreślał znaczenie grodzi w centralnej części kadłuba. I oczywiście taka gródź zostanie zamontowana. Druga pół-gródź będzie na rufie za silnikiem. A wiecie jak poznać czy kadłub jachtu się skręca? To proste. Na ostrych kursach w przechyle nie można otworzyć drzwi do kabin. No ewentualnie jest wyczuwalne ocieranie się drzwi o futrynę.

Ale wracam do dziobu.

Dziób moje Fayki nie jest do końca typowy. Będą na nim wisiały dwie duże kotwice firmy Rocna, każda po 25kg. Jest to rozmiar zalecany dla jachtów o wielkości i wyporności Fayki – 12m i do 15ton. Ciekawe, że na jachtach czarterowych, była by to jedna kotwica 15kg max. U mnie jedna kotwica będzie robocza z mocnym łańcuchem 10mm – przynajmniej 100m, a druga będzie zawsze w gotowości do rzucenia z nylonową liną „zworowaną” metodą jakiej nauczyłem się od Piotra Kuźniara podczas rejsu na Selmie, po Ziemi Ognistej. Kotwice Rocna mają bardzo specyficzny kształt http://www.rocna.com i potrzebują sporo miejsca. Do tego dochodzi składany bukszpryt i mamy ciekawe wyzwanie.

Projektowaniem to kilka miesięcy…. Nie zliczę ile wersji poszło do kosza…. I to nie tylko tego komputerowego, ale i tego fizycznego, bo oczywiście robiłem też modele.

W końcu doszedłem do obecnej postaci, z której jestem zadowolony.

Spawanie dziobu zajęło mi cały czwartek od rana – 6:30 do późnego wieczora 20:30. W piątek wyciąłem otwory w kadłubie i wpasowałem kompletny dziób do kadłuba. Zabawa była ciekawa, bo ważyło to z 80kg, a byłem sam. Ale po wprawkach z ołowiem takie ciężarki to dla mnie pan pikuś. Pracę skończyłem o 17:15, bo do 18:00 musiałem odebrać z Zakładu Żarna gotowy wyspawany bukszpryt. Na szczęście zdążyłem. Z bukszprytem – 2m 30cm wewnątrz auta, pojechałem do domku.

W sobotę do bukszprytu dopakowaliśmy, znicze, kwiaty, walizki i pojechaliśmy na objazd rodzinnych grobów. Po sześciuset kilometrach wylądowaliśmy późnym wieczorem u Leszka. Parę piwek, dziewczyny parę drinków i lulu. Rano wszyscy jeszcze smacznie chrapali, a ja wydobyłem bukszpryt z auta i zacząłem go dopasowywać. OK 10-tej dołączył do mnie Leszek i dalej już pracowaliśmy wspólnie. Dziób jest prawie skończony. Została tylko kosmetyka.

fotki: http://www.ciunczyk.com/slawek/Fayka/ (strona trzydziesta pierwsza i dalej)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Gotowe. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *