Lubicie myć auta na myjniach „bez dotykowych”?
Ja tego nienawidzę!
Zawsze wkurza mnie ta walka za czasem, świadomość, że za chwilę skończy się opłacony program i zostaniemy z autem umytym w trzech czwartych.
Kilka razy miałem przy budowie Fayki takie zabawy: piaskowanie, cynkowanie, piankowanie – momenty gdzie musiałem skończyć jakiś etap prac, bo umówionego dnia wchodziła ekipa i nie było zmiłowania.
Teraz zrobiłem sobie malutka powtórkę z rozrywki…
Na przyszły tydzień zapowiedziała się już ekipa kładąca pokład z Flexiteek’u. Ale w czasie spotkania „organizacyjnego” Pan Andrzej zapowiedział mi, że do czasu rozpoczęcia ich prac, koniecznie muszę wykonać parę swoich zadań. Głównie chodzi o wymalowanie na gotowo elementów mających bezpośredni kontakt z pokładem Flexiteek’owym. Są to nadburcie od strony wewnętrznej, miejsca mocowania luków pokładowych, ramki okien nadbudówki, skośne kawałki półpokładów przy kokpicie, podstawy kabestanów i bloków na półpokładach oraz pawęż – bo platforma kąpielowa też będzie wyłożona tym materiałem.
Można pomyśleć cóż to za problem – pomalować i tyle. I tak by było, gdyby nie dwa problemy. Po pierwsze, wszystko po cynkowaniu jest chropowate, ja chciałbym mieć powierzchnię w miarę gładką, więc musiałem falszburty mówiąc po budowlanemu zaciągnąć rzadką szpachlą, by pozatykać wszystkie te chropowatości. Oprócz tego uznałem, że wcześniej muszę oszlifować spawy łączenia blach oraz mocowania odpływników. To już opisałem i zrobiłem wcześniej. Cały dzionek zajęło mi doszlifowanie tej powierzchni, a wieczorem pomalowałem podkładówką. Oprócz tego wyszpachlowałem pierwszy raz nadbudówkę oraz oszlifowałem ramki jej okien. Porobiłem też troszeczkę maluteńkich doszpachlowań w okolicach steru strumieniowego i skegu.
To było w środę. Skończyłem po 21-szej…
W czwartek chciałem już malować… wlazłem do kokpitu, rzut oka na pomalowaną podkładem falszburtę i błysk myśli – kurde te spawy wyglądają fatalnie. Chodzi o połączenie rurki stalowej biegnącej wzdłuż jachtu na wierzchu falszburty. Z zewnątrz było oszlifowane, ale od wewnątrz jakoś mi umknęło. Ale, pomyślałem sobie, muszę z tym coś zrobić, bo będzie mnie to wkurzać do końca moich dni na Fayce. Tego jakoś nie chciałem, szczególnie, że z miejsca za kołem sterowym doskonale widać połączenie tej rury z nadburciem. Cóż było robić, musiałem to wyszpachlować i przygotować do (jak to określił Pan Andrzej od Flexiteek’u) upłynnienia powierzchni. Nasze oczy nie lubią ostrych poszarpanych krawędzi. A już szczególnie męskie oczy lubią krawędzie zaokrąglone 😉 To nieszczęsne szpachlowanie zeżarło mi cały czwartek do 22-giej.
To był ten drugi problem.
Rano w piątek pojechałem do Zakładu Żarna ustalić szczegóły realizacji zbiorników, wracając zakupiłem zestaw narzędzi do szlifowania – różne malutkie tarcze listkowe na trzpieniu, mocowane do wiertarki. Do stoczni wróciłem około 10-tej i do roboty. Szlifowanie i upłynnianie powierzchni było koszmarną robotą, pył, niewygodnie, na kolanach, powoli – szpachla epoksydowa po związaniu jest twarda jak beton. A praca precyzyjna jak dentysty. Teoretycznie miałem zamiar wrócić w piątek, ale szlifowanie skończyłem około 21-szej. Musiałem jeszcze szybko pomalować podkładówką, bo nawierzchniowej farby nie powinno się kłaść na szpachlę (chyba, wolę nie ryzykować). Skończyłem o 22:30. Mój problem jest taki, że nawierzchniowa farba poliuretanowa muni schnąć co najmniej 24 godziny, a konieczne jest położenie trzech warstw. Więc każdy dzień jest na wagę złota.
W sobotę wstałem o szóstej, kawka, trochę poczytałem książkę Pana Bogdana Małolepszego „Jachty żaglowe i motorowe, amatorska budowa, technologie – wybór konstrukcji”. Nie znałem wcześniej tej pozycji, a pewnie powinienem ją przeczytać przed rozpoczęciem budowy. Mimo to było mi bardzo miło czytając książkę zawodowca odnajdywać prawie wszystkie elementy, które zastosowałem w Fayce: materiały, technologie spawania, wybór konstrukcji kadłuba, podwójne kile, kształt kadłuba, wielkość jachtu. Także rozważania na temat doboru silnika były dla mnie bardzo ciekawe – może dlatego, że bliskie przyjętym przeze mnie wielkościom mocy i rodzaju napędu pomocniczego.
O siódmej zacząłem malowanie. Nadburcia malowałem farbą poliuretanową Epifanes w kolorze ecru. Ponieważ to malowanie już ostateczne więc robiłem to bardzo dokładnie i powoli. W połowie odwiedzili mnie Daria z Karolem i rodzicami Karola. Szybkie oprowadzenie wycieczki, pogadaliśmy chwilkę i wróciłem do roboty. Malowanie skończyłem o drugiej po południu. Położyłem pierwszą warstwę poliuretanu na falszburtach, mocowaniach luków pokładowych, półpokładach, podstawach kabestanów i bloków. Czarnym poliuretanem pomalowałem ramki okien nadbudówki. Darek śmiał się, że z czarnymi ramkami i kremowym dachem Fayka będzie jak Mini Moris – stylowa i kultowa…
fotki: http://www.ciunczyk.com/slawek/Fayka/ (strona czterdziesta siódma)
Witam.
Poniewaz widzialem, ze zabawial sie Pan odlewaniem olowiu mam pytaanie a w zasadzie prosbe o pomoc. Czy zna Pan moze kogos kto jest w stanie wykonac odlewu calego kila? material i wzor mam.
A ile kilogramów ma ważyć ten kil?