Ja się byczyłem w Meksyku, a tu…

…Panowie „Flexiteek’owcy” oraz Marek ciężko pracowali. Fayka ma już na całym pokładzie przyklejony Flexiteek, wykonywane są obróbki. Żmudna benedyktyńska praca na kolanach w niewygodnych pozycjach. A jest tego sporo. Dwadzieścia dwie stójki do relingów, osiem nawiewników, sześć wlotów/wylotów płynów, dwa luki, stopa masztu, winda kotwiczna, cztery panele słoneczne, ponad dwadzieścia technicznych miejsc montażowych (uchwyty, livelina…) osiem knag, trzy szyny szotowe, dziesięć podwięzi, sześć podstaw kabestanów, oraz wszystkie brzegi i krawędzie obłego pokładu… Ale powoli krok po kroku haba na haba…

Marek też nie obijał się, kabina dziobowa zbliża się do stanu gotowego. Dużo czasu „wyżera” malowanie sklejek. Każda musi być pomalowana co najmniej siedem razy a przy obecnych temperaturach czas schnięcia warstwy to co najmniej dwadzieścia godzin. Ale jakoś idzie, konieczna jest sprytna logistyka, by nie czekać na pusto.

W tym tygodni dołączyłem już do zespołu, a w weekend przyjechał mi do pomocy Sam (syn kolegi ze stanów, który przywoził mi narzędzia DeWalt). Sam bardzo chciał zobaczyć Faykę na żywo i przy okazji trochę mi pomóc. Popracowaliśmy razem nad koją rufową. Jak możecie zobaczyć na fotkach, można już się położyć…

Na fotkach widać też zbiornik na wodę odebrany jeszcze przed urlopem. Niedługo będziemy go wkładać do jachtu. To będzie dopiero zabawa.

Jutro wieczorem znowu jadę do stoczni.

fotki: http://www.ciunczyk.com/slawek/Fayka/ (strona czterdziesta dziewiąta i dalej)
Ten wpis został opublikowany w kategorii Gotowe. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na Ja się byczyłem w Meksyku, a tu…

  1. akuras@me.com pisze:

    Pięknie. I samo się robi :-). W poniedziałek będę w Olsztynie. Może zajrzeę.

  2. Slawek pisze:

    A który poniedziałek? Niestety zwykle poniedziałki i wtorki jestem w Warszawie 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *