Słitaśny blogasek…

Co to pisać, by mój blog nie zamienił się w kolejny tworek w rodzaju

„pamiętniczku, pamiętniczku nie wiem co dzisiaj napisać… no więc wstałem/łam, umyłem/łam zęby …”

Można stosując się do zasady  filozofowie „milczenie jest złotem” nie pisać nic, gdy nic się nie ma do powiedzenia.

Ale jednak na budowie powoli, ale coś się dzieje, pokład zbliża się do końca, może jeszcze tydzień i będzie gotowy. Dużo detali do dostrajania, obsadzenie paneli słonecznych fugowania, czyszczenie. No może jednak do końca miesiąca, bo zawsze coś może wyskoczyć.

Marek zrobił wszystkie półki i ścianki w kabinie dziobowej, są już raz pomalowane, potem się to złoży, wytnie fronty, dopasuje rozłoży ponownie i pomaluje na gotowo (7 razy oczywiście) potem wszystko się złoży do przysłowiowej kupy. Efektów nie widać, ale roboty zrobionej jest od czorta. Liczę na to, że w przyszłym tygodniu szafki będą gotowe. Marek lubi dopieszczać szczegóły. Aby odzwierciedlić Wam skalę dbałości o detale powiem, że wspomniane fronty na każdą ze ścian, będą wycinane z jednego kawałka fornirowanej sklejki tak, by zachować zgodny przebieg usłojenia na górnych, dolnych frontach oraz listwach otaczających je. W przyszłym tygodniu powinien być spektakularny koniec prac nad kabiną dziobową, lub przynajmniej dużą jej częścią.

Ja zająłem się kabiną rufową. Zrobiłem koję z moją patentową konstrukcją ścianek bocznych, zrobione są też schowki pod koją, klapy do nich, szkielet usztywniający. Ponieważ tak koja nie będzie podnoszona, więc potrzebne było zrobienie dojść do schowków pod nią. Zostało tylko oszlifować ją, pomalować i można zaczynać budowanie szafek na prawej burcie kabiny. No i jeszcze pod koją muszę bardzo dobrze wyizolować akustycznie wał śruby oraz ściankę z komorą silnikową. Zależy mi na tym szczególnie, bo to jak tam będę spał, z głową przy silniku 🙂

W przyszłym tygodniu wrzucamy do środka zbiornik główny na wodę i zacznie się budowanie mesy oraz ścianek wewnętrznych.

fotki: http://www.ciunczyk.com/slawek/Fayka/ (strona pięćdziesiąta pierwsza i dalej)
Ten wpis został opublikowany w kategorii Gotowe. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

8 odpowiedzi na Słitaśny blogasek…

  1. Bartek pisze:

    Co raz piękniej. A tak przy okazji malowania. Zdarza się, że mimo wszelkiej staranności czasami pojawia się jakaś nieszczelność, trudna do szybkiego zlokalizowania i w brew naszej woli jest woda w zęzie. W przechyłach rozlewa się tu i tam. Dlatego warto malować nie tylko to co widać ale i krawędzie cięcia drewna, szczególnie forniru, który lubi ciągnąć wodę pionowymi słojami. Inaczej ciemne plamy „ozdobią” się stolarkę na stałe. W moim przypadku niedokręcony cybant na zbiorniku wody (powinny być po 2), dziadowska (oryginalna!) uszczelka w słuchawce prysznicowej, wkręty do metalu zamiast do drewna wkręcone w zbiornik z tworzywa mocujące czujnik poziomu cieczy i kilka innych niedoróbek zaowocowały plamami.
    Pozdrawiam,
    Bartek

  2. Slawek pisze:

    I po wyschnięciu te plany już rozumiem zostały 🙁

    A gdyby tak przeszlifować papierem do surowego drewna i pomalować ponownie?

    Technika przyjęta przeze mnie jest bardzo pracochłonna i powolna, ale mam nadzieję, że uchronię się przed takimi przygodami. Każdy mebel, element, ścianka jest dopasowywany, następnie wymontowywany i malowany cztery/pięć razy lakierem podkładowym w proporcjach lakier /rozpuszczalnik: 25%/50%/75%/85%, oraz trzy razy twardym lakierem wykończeniowym 75%/85%/100% ze szczególnym uwzględnieniem krawędzi.

    Malowane jest wszystko, w myśl zasady propagowanej przez Steve Jobsa „tył szafki też musi być porządnie zrobiony”.

    Fayka ma sporą płaską zęzę – około 20m2. Wprawdzie jest zrobiona „studzienka ściekowa”, ale czasami przelewanie się po niej wody będzie nieuniknione. Więc Pana doświadczenie zdecydowanie zagrzewa mnie do dokładniejszego malowania…

    pozdrawiam

    Sławek

  3. wkg pisze:

    Kiedy i gdzie wodowanie ?
    Czytam ten blog z zapartym tchem i nie chcialbym przeoczyc : )))

    Pozdrawiam
    Witek

  4. Slawek pisze:

    Zastrzegam, że to są plany i pobożne życzenia…. Jeżeli wszystko pójdzie OK to fizycznie Fayka powinna być w wodzie w połowie kwietnia przyszłego roku, wtedy będzie stawianie masztu, szycie żagli, wyważanie. Oficjalną imprezę planuję na trzecią lub czwartą sobotę mają. Za dwa tygodnie powinienem mieć potwierdzoną salę i hotel. No ale wszystko może się jeszcze zmienić…

  5. Bartek pisze:

    Jeśli mogę coś polecić z lakierów to Bona Trafic, dwuskładnikowy lakier polipropylenowy, półmat. Od 12 lat codziennie go depczemy na parkiecie i zero śladów wytarcia. Nie jest tani. Nie wim jak by się sprawdzał na jachcie ale w domu
    rewelacja.

  6. Slawek pisze:

    Dziękuję za info, ale lakiery już mam kupione. Jak i inne obszary tu też poszedłem w Epifanes. Na podkład idzie Epifanes Clear Varnish. Niezbyt twardy, ale doskonale penetruje sklejkę robiąc z niej wręcz laminat. Równocześnie daje elastyczną warstwę, trudniej odpryskuje lakier nawierzchniowy. Na wierzch idzie Epifanes Rubbed Effect Varnish. Matowy bardzo twardy lakier o wyglądzie olejowanego drewna.

    Pozdrawiam Sławek

  7. Raru pisze:

    A co do imprezy. To nie wiem, czy Pan widział taki film „Kroniki portowe”? Jest tam taki motyw z czlowiekiem, co wybudował jacht aby popłynąc w świat i zrobił pożegnalną imprezę. Polecam! Tylko prosze się nie zniechęcić do robienia imprezy 🙂
    Pozdrawiam,
    Raru

  8. Slawek pisze:

    Nie widziałem. Czy to ten film „Shipping News” z Kevinem Spacey, Julianne Moore, Cate Blanchett? Muszę sobie „wypożyczyć” z internetu 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *