Najwyższy czas…

… coś napisać, bo pomyślcie, że projekt Fayka całkiem usechł 😉

Nie nie usechł, a nawet ma się całkiem dobrze.

Od połowy kwietnia Fayka jest znowu na wodzie. Copeercoat w końcu zaczyna pracować jak należy. Były jeszcze malutkie ubytki związane ze starym tematem szpachlowania, ale powoli temat jest „ogarniany”. Przed tym wodowaniem litr farby wystarczył z dużym zapasem na pokrycie ubytków. Mam nadzieję, że w przyszłym roku nie będzie wcale lub, że wystarczy mi 1/3 litra którą jeszcze mam.
Sporo pomogli mi Darek z Rafałem, oczyściliśmy, pomalowaliśmy dno, Darek zamontował nowe śruby do steru strumieniowego, wymienione zostały zużyte anody na śrubie, a łańcuch watersztagu doczekał się linki są stalowej która zabezpiecza go przed wkręceniem się w strumieniówkę.

Dużo działo się w środku. Blat kuchenny z Corianu jest już skończony. Stanowisko nawigacyjne ma docelowe drewniane mocowanie panelu. Zamontowałem w kambuzie, mesie, kabinach, łazienkach gniazda elektryczne, a w mesie i kabinach dodatkowo Ethernet i ładowarki USB.

Tablice elektryczne są zbudowane od nowa na bazie laminatu szklano-epoksydowego, z kanałami grzebieniowymi. Wygląda to i działa zawodowo.

Uruchomione są wszystkie zbiorniki. Panowie szkutnicy kończą łazienkę armatorską.
Uruchomiłem ogrzewanie nadmuchowe wraz z elektrycznie sterowanym szyberkiem przełączającym powietrze z ogrzewania i klimatyzacji. Ogrzewanie działa cudnie.

Podnoszona koja dziobowa została wyposażona w dwie silne sprężyny gazowe. Teraz podnosi się ją jednym paluszkiem. A pod koją dziobową znalazła swój dom spora zamrażarka kompresorowa o pojemności 65l. Sponsorem zamrażarki jest Wiesia!

Zaprojektowałem i przy dużym wsparciu Pana Zawiszy Holza z firmy StudioCNC zbudowałem nowy stół do mesy. Wszyscy twierdzą, że jest ładny – na ciemnym mahoniowym blacie ma jasne intarsje z brzozy. Ma też zgrabny szeroki rant. Obecnie jest malowany i szlifowany, by uzyskać należyty połysk i wytrzymałość. Raczej do rejsu nie zdążę niestety. Ale wolę by był dobrze zrobiony. Będzie na fotkach.

Kupiłem ładny ponton w związku z planami tegorocznego rejsu.

Udało się przyciągnąć do pracy z nierdzewkami innego fachowca, bo mój „zaufany” pojechał na kontrakt zagraniczny zostawiając mnie na pastwę losu. Więc jest szansa na drobne prace takie jak mocowanie flagsztoku, udrożnienie rury od bramy rufowej czy zamontowanie blokad do kotwic. Na ukończeniu jest samoster wiatrowy. Jestem prawie pewien, że przed rejsem uda się go zamontować i uruchomić.

Do tego robimy niezliczoną ilość drobnych prac usprawniających i porządkujących.

Fayka zaliczyła dwa rejsy po zatoce, jestem testowy, drugi z moją rodzinką w osobach Wiesi, Darii, Karola i najmłodszego żeglarza Jureczka.

Jeszcze trochę przygotowań jest przed nami. A przygotowanie Fayki jest ważne. Na ten rok zaplanowałem ciekawą trasę.

I będzie to trasa raczej po „chłodnym” niż po „ciepłym”.

Plan jest następujący:

Dwudziestego piątego maja wyruszamy w trzyosobowym składzie Darek, Bartek i ja do Oslo. Po drodze zahaczamy o słynną szwedzką miejscowość Fjällbacka, której dzieją się akcje wszystkich swoich kryminałów umieściła Camilla Läckberg. Wiesia jest fanką tej pisarki i dojedzie tam z Oslo pociągiem. Do Fjällbacki chcemy dopłynąć „ciurkiem” w ramach testów i przygotowań do rejsów oceanicznych.

Z Fjällbacki już z Wiesią na pokładzie płyniemy do Oslo.

W Oslo Darek z Bartkiem wyjeżdżają, a zamustrują się nasi przyjaciele Lena i Mariusz. To będzie czwarty czerwca. W niedzielę ruszamy po fiordach do Bergen. Ponoć te małe to nawet z ręki jedzą…. Na dopłynięcie do Bergen zaplanowałem dwa tygodnie. Bardzo turystyczne i spokojne żeglowanie.

W Bergen Wiesia, Lena i Mariusz wyjeżdżają, a przyjeżdża Darek z Rafałem. I ruszamy na zachód na Szetlandy. Na przepłynięcie Morza Północnego i zwiedzanie Szetlandów przewidziałem tydzień.

Na Szetlandach zostawiamy Faykę i Rafała, a my z Darkiem wracamy na tydzień do Polski. W tym czasie do Rafała dolecą Józek, Bartek i drugi Darek. Pewnie sobie pozwiedzają wyspy. Mają jacht do dyspozycji…

Po tygodniu wracamy z Darkiem i wszyscy razem płyniemy na otwarty ocean. Kierunek Wyspy Owcze. I znowu na dopłyniecie i zwiedzanie przewidziałem tydzień. Ostatnio, gdy płynałem Opalem na wyspy Owcze zajęło nam to mniej niż 48 godzin.
Z Wysp Owczych (bez Darka 2) wracamy na archipelag Orkadów i z tamtąd do miejscowości Inverness. Na to też mamy tydzień.

W Inverness rozstajemy się z całą ekipą i przyjeżdża moja rodzinka (a raczej jej część) Wiesia, Daria, Karol i Jurek.

Inverness leży u wejścia do kanału Kaledońskiego. Dla niewtajemniczonych to jest kanał łączący wschodnie i zachodnie wybrzeże Szkocji. Ponoć bardzo malowniczy, biegnie uskokiem tektonicznym przez cztery jeziora w tym słynne Loch Ness.

Znowu tydzień zaplanowałem na spokojne przepłynięcie tego kanału.

Po drugiej stronie kanału Kaledońskiego rodzinka opuszcza Fayke a przylatują Darek z Ewą.

Razem płyniemy w magiczne miejsce, które zawsze chciałem zobaczyć. To miejsce to Hebrydy Zewnętrzne. Akwen malowniczy choć nieco wymagający żeglarsko. Trochę się tam pokręcimy i po dziesięciu dniach powinniśmy zacumować w Belfaście.

Tam dolatują trzy dziewczyny Hania (moja córeczka) oraz Monika i Agnieszka.

W szóstkę zahaczając o wyspę Man płyniemy do Dublina. Tam Darek z Elą opuszczają Faykę, a dziewczyny i ja płyniemy na Morze Irlandzkie. Odwiedzając Walię i Kornwalię rzucimy cumy w Falmouth.

Znowu wymiana załogi. Monika i Hania wracają, a przylatują Darek, Rafał, Gosia i Alicja – Darka córka i moja koleżanka.

Z Falmouth płyniemy na drugą stronę kanału La Manche odwiedzając wyspę Jersey staniemy sobie gdzieś w Bretanii. Potem nie ociągając się zbytnio popłyniemy wzdłuż wybrzeża Normandii do Calais, a potem do Amsterdamu i w końcu do Cuxhaven. Tam pożegnamy Alicję i popłyniemy dalej przez kanał Kiloński na Bałtyk, może odwiedzimy po drodze Bornholm, bo sezon bez niego to sezon stracony.

Pod koniec sierpnia Fayka powinna rzucić cumy w Górkach. Traska ma prawie cztery tysiące mil prawie jak na Karaiby i z powrotem 🙂

Oto mapka.

Trip2016-planed

Ten wpis został opublikowany w kategorii Gotowe. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na Najwyższy czas…

  1. Witek pisze:

    A co oznacza ten biały obszar na mapie? Tam nie ma wody?

  2. Slawek pisze:

    Hi hi hi,

    tam jest bardzo dużo wody ponad kilometr głębokości.

    To niebieskie to shelf kontynentalny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *