Model 1:20

Hura!!!! Plany konstrukcyjne przerysowane do AutoCAD-a. Pierwsza myśl: to co natychmiast zlecamy wycinanie laserem ze stali.  Ale głosik z tyłu głowy szepce: „a co jak schrzaniłeś coś w planach. Natniesz parę ton stali i tylko złomiarze się ucieszą”. Co tu robić??? Ale od czego miałem ksywę „pomysłowy Sławomir”? To oczywiste  trzeba zrobić model. No to dawajcie mi tu Google. Poszukałem paru firm, pomailowałem i doszedłem do wniosku, że trzeba zrobić model w skali 1:20 (czyli ponad półmetrowy). Jako materiał na szkielet zaproponowano mi pleksi grubości #2mm. Wprawdzie zaburza to skalę grubości wręg, bo #6mm powinno odpowiadać #0,3  mm w modelu. Ale wówczas model powinien być nie z pleksi, tylko z cienkiej blaszki np. mosiężnej. Jednak dla sprawdzenia jakości rysunków to żaden problem.

Zamówiłem wycinanie. Wycięli. Zacząłem składać model i….. kupa…. nie pasuje.

Okazało się, że z planów Paula nieprawidłowo odczytałem układ dolnej części wręg 5 i 6 i zamieniłem im miejscami część denną. Ufff jakie szczęście, że to w modelu. W stali, było by albo od czorta roboty przy rozcinaniu i przespawaniu (oczywiście o ile dało by się tak zrobić). Albo też zabuliłbym kupę kasy za ponownie wycinanie. Najgorsze, że wyszło by to dopiero po zbudowaniu 70% szkieletu jachtu. Przerysowałem więc nieprawidłowe wręgi i jeszcze raz do wycinki.  Od razu zamówiłem też wycięte z kartonu elementy poszycia modelu. Odebrałem wszystko, złożyłem szkielet, pasuje jak ulał.

Całe sklejenie modelu kadłuba: czyli  szkielet, plus poszycie, plus wykończenie, plus szpachlowanie, plus malowanie zajęło mi około dwóch tygodni spędzając nad tym po godzince co drugi dzień. Model wyszedł superancki. Dzięki temu nie mam już wątpliwości, że jacht da się też zbudować ze stali. A wygląda naprawdę bardzo zgrabnie.

Następny krok: koniec żartów – wycinanie w stali.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Gotowe. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *