Jaki jacht…

No dobra. Chcę mieć własny jacht. Bardzo fajnie.

Ale jaki wybrać?

Dostępnych parametrów jest mnóstwo: wielkość, takielunek, rozkład wnętrza, typ, nowy, używany, standardowy, na zamówienie itd. Ciężko o poradę. Wszyscy moi koledzy i koleżanki oczywiście, którzy żeglują mają doświadczenie tylko z jachtami czarterowymi. A to nie to samo. Nie znam nikogo kto przepłynął ocean. Chyba wśród moich znajomych tylko ja byłem na pełnym oceanie (w czasie wyprawy na Islandię). Cóż trzeba zdać się na książki, google i własny rozum.

Najpierw skierowałem się w stronę jachtów budowanych w profesjonalnych stoczniach. Polska, jak wiadomo jest w światowej czołówce w produkcji jachtów. Pomyślałem o Delphia Yacht z Olecka i o modelu Delphia40. Czuję, że 40 stóp to jacht o dobrej wielkości dla mnie. Jestem cały czas młody :), silny i zdrowy, więc nawet samodzielnie powinienem poradzić sobie z dwunastometrową jednostką. A w takim jachcie jest sporo miejsca do życia i do upchnięcia różnych niezbędnych rzeczy. Zapytałem o cenę. I tu zimny prysznic. Za golasa trzeba zapłacić ponad 640 tysięcy złotych. Pewnie, gdybym chciał mieć całe moje wymarzone wyposażenie i takielunek to cena pojechała by bardzo blisko pod milionik.

Milionika na zbyciu nie mam…

… zatem trzeba kombinować dalej

Może używany? Zacząłem sprawdzać ofertę. Generalnie w podaży są dwie kategorie jachtów: tanie ruiny i drogie prawie nówki. Ale ja osobiście niezbyt lubię kupować używki. Odkąd prawie dwadzieścia lat temu kupiłem pierwsze nowe auto, nie chcę kupować używanego, wolę słabsze nowe, niż bardziej wypasione używane. To samo mam z innymi przedmiotami. Może to jakaś fobia? Może powinienem z kimś o tym porozmawiać…

Zresztą kupując auto można zasięgnąć porady mechanika, wynająć rzeczoznawcę, jakoś się wesprzeć. A w przypadku jachtu? Polecę na drugi koniec Europy obejrzeć łódkę, która mi się spodobała na fotkach i co? Jak mam przeprowadzić gruntowną inspekcję? Skąd mam wiedzieć, że pod ślicznym nowym lakierem nie ma zalepionej byle jak i zaszpachlowanej półmetrowej dziury, która rozszczelni mi się na środku Pacyfiku?

Googlujemy dalej….

Zacząłem się zastanawiać, co jest w jachcie najważniejsze. Oczywiście kadłub. Cała reszta jest zmienna. Zresztą, gdy kupię tanią starą używkę to i tak muszę prawie wszystko wymienić. Żagle, liny stalowe, liny ruchome, cumy, może się zdarzyć, że i maszt/bom trzeba będzie zmienić, bloczki, rolery, kabestany, windy, włazy, okna, urządzenia sterowe, zbiorniki, wyposażenie łazienkowe, meble armatura, kuchnia, lodówka. Wszystko może być wymienione tylko nie kadłub.

JACHY TO KADŁUB!!!

A z czego robi się kadłuby? Z plastiku oczywiście, no oczywiście nie z plastiku jak klocki LEGO, tylko z porządnego laminatu szklano-epoksydowego, czasami z karbonu, ale to wtedy gdy ma się na zbyciu milionik eurasków z okładem. No dobra z czego jeszcze robi się kadłuby. Z drewna oczywiście. Wyczytałem kiedyś w podpisie pod postem na forum u jakiegoś zagranicznego żeglarza

„Gdyby Bóg chciał, abyśmy budowali szklano-epoksydowe jachty, to w lasach rosły by szklano-epoksydowe drzewa”

Oczywiście drewniane jachty są piękne jak wszystkie oldtimery. Ale na Islandię płynąłem mahoniowym Opalem. Na zewnątrz wyglądał pięknie, ale w środku masakra. I nie chodzi mi o ogólnie zaniedbanie i syf. Ale chodzi mi o wilgoć. Drobne przesączenia w jachcie z klepek są praktycznie nie do uniknięcia. A to plus drewno daje wspaniały zapach stęchlizny. Nienawidzę tego zapachu. To nie dla mnie. Robi się też jachty ze sklejki. Te nie ciekną, ale są zwykle dość kanciaste.

Zresztą jak myślę o jachtach drewnianych to cały czas mam w głowie Bieszczady, które zatonęły w ciągu zdaje się minuty czy dwóch, bo kadłub rozpadł się po uderzeniu gruszką dziobową statku. Ja nie będę miał kompletu załogi do postawienia na wachcie na 24 godziny na dobę. Mój kadłub MUSI wytrzymać spotkanie z pływającym kontenerem na środku oceanu.

Z czego jeszcze robi się kadłuby? Z betonu. Proszę się nie śmiać, był taki czas, że budowano całkiem zgrabne konstrukcje z betonu a raczej z tzw. ferro-cementu. Ale to bardzo trudna konstrukcja i jachty są cholernie ciężkie. Obecnie prawie się ich nie robi.

No dobra, a z czego jeszcze? Z metalu oczywiście. Z aluminium i ze stali. Aluminium jest bardzo fajne jachty są lekkie, nie trzeba ich malować. Mają jednak kilka wad: aluminium trudno się spawa, jest drogie i co zaskakujące niezwykle łatwo ulega korozji galwanicznej. Wystarczy, że w marinie są przebicia prądu i w jachcie aluminiowym może wytrawić się dziura na wylot. Kadłuby robi się też ze stali. Tylko, że jak się komuś powie: jacht stalowy, to od razu usłyszymy bleeee, toć to będzie korodować, wygląda jak czołg, na pewno jest zimny, paskudztwo. No tak, ale czy Twoim zdaniem taki jacht jest mocny i wytrzymały. Każdy odpowie pewnie, że jest mocny. Jest nawet powiedzonko, że „gdy stalowy jacht wjeżdża w keję, to jest to problem kei”. A statki z czego się robi? Raczej nie z drewna.

Może zatem jacht stalowy, ale co zrobić, by nie wyglądał jak Rzeszowiak i inne kanciaste jachty stalowe. Te konstrukcje wybitnie mi się nie podobają. A chyba wszyscy lubimy jachty o obłych kształtach. Drugi problem to korozja. Zacząłem dużo czytać na temat amatorskiej budowy kadłuba jachtu stalowego. Co się okazało. Otóż na świecie coraz większą popularność zdobywa samodzielne amatorskie lub półprofesjonalne budowanie jachtów stalowych. Są całe strony poświęcone temu tematowi. Dzisiejszy rozwój technologii spawania, cięcia, nowoczesne farby i lakiery pozwalają względnie łatwo i tanio uzyskać stalowy kadłub o pięknym kształcie i niezwykłej wytrzymałości. Po pomalowaniu taki jacht z kilku metrów jest nie do odróżnienia od jednostek plastikowych. Jeżeli chodzi o wygląd zewnętrzny oczywiście. Zupełnie przypadkiem spotkałem się w tym czasie z Leszkiem moim bratem i wspomniałem mu o pomyśle budowy jachtu. Napomknąłem, że może wybiorę konstrukcję stalową. Leszek na to, że nie widzi problemu, bo przecież przez wiele lat prowadził firme która budowała przemysłowe konstrukcje stalowe. Dwunastometrowy jacht to przy nich betka. Leszek ma międzynarodowe uprawnienia spawalnicze.

Może to jest dobry kierunek?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Gotowe. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

11 odpowiedzi na Jaki jacht…

  1. jakub pisze:

    Witam, no to jestesmy w podobnej sytuacji. Ja tez chce miec swoj jacht, kontaktowalem sie ze stocznia w Olecku, bylem na targach, odwiedzilem z rodzina lodki czolowych producentow i … trzeba wyrtzrasnac minimum jakies pol miliona. Nie mysle tu o jachcie do zeglugi oceanicznej, ale o czyms do zwiedzania moza srodziemnego z przyleglosciami. Mam podobne wrazenia z ogladania stron z lodkami uzywanymi – jak dla mnie zbyt mala utrata wartosci w staosunku do wieku, tym bardziej, ze lodki sa zwykle intensywnie uzywane w czarterach i tak jak Pan pisal, pewnie w nich trzeba bedzie z czasem wszytsko wymenic – to nie dla mnie. Mazylem o jakims oldtimerze – moze wedze albo czyms podobnym, ale obawiam sie, ze bedzie to raczej niekonczaca sie historia napraw, poza tym zalzy mi troche na komforcie.
    Podobne jak Pan pomyslalem o budowie lodki – moze nie zeby robic wszystko samemu od poczatku do konca – prace fachowe mysle zlecic wykwalifikowanym szkutnikom, ale wiekszosc prac to typowa stolarska dlubanina – potrzeba jedynie troche narzedzi i czlowieka z glowa i checiami – takich mozna jeszcze znalesc i zlecic im zabudowe wnetrza, szlifowanie kadluba itp. Jesli chodzi o konstrukcje kadluba to ja akurat plywalem troche na stalowych J80 i nie mam z nich dobrych wspomnien. Trafia do mnie technologia kadlubow laminowanych na drewnianym poszyciu – ponoc sa bardzo trwale i w przeciwienstwie do typowych kadlubow drewnianych nie ciekna. Nie laminuje sie ich od wewnatrz tylko maluje lakierami, co daje ponoc mile i przyjemne wnetrze. Jak Pan sie na ta technologie zapatruje? Pozostaje wybor projektu – Czy juz Pan cos wybral – Ja mysle o Van de Stad – ale o mniejszej jednostce 10-11 metrowej. Prosze o uwagi, bede bardzo wdzieczny, bo w naszych zeglarskich czasopismach sa tylko reklamy i testy lodek na WJM i to raczej plywajacych przyczep kampingowych oraz ifo o lodkach 2-3 czolowych producentow.
    pozdrawiam
    jakub czarny

  2. Slawek pisze:

    Panie Jakubie,

    ja jestem trochę dalej…. 🙂 zapraszam do lektury reszty mojego bloga. Ten wpis jest jednym z pierwszych – historycznych. Mam do uzupełnienia jeszcze jeden starszy.

    Ale ja jacht już buduję.

    Co do odczuć … też nie chciałem mieć czegoś na kształt J80-tki. Ale co innego zapuszczone jachty klubowe – miałem nieprzyjemność płynąć na Islandię Wodnikiem II (Opal). Jak wiadomo Opale to piękne jachty, ale zaniedbane to totalna masakra włącznie z codziennym pompowaniem wody na środku oceanu, bo cieknie jak cholera. A co innego nowoczesny dobrze wyizolowany jacht stalowy, ładnie wykończony wewnątrz. Taka jednostka jest praktycznie nie do odróżnienia od plastikowego, a wytrzymałość nie do porównania. Na śródziemne dla 2-4 osób polecałbym FAY36 – bo znam te konstrukcje.

    Van de Stad to też piękne jachty – można chyba kupić kity do samodzielnego pospawania.

    Można też zamówić zbudowanie samego kadłuba, a resztę wykończyć według własnego uznania 😉

    pozdrawiam

    Sławek

  3. Asiej pisze:

    Kolego chcesz jacht możliwie tania a bardzo dobrze to odpisz Pozdrawiam Andrzej

  4. Slawek pisze:

    Nie bardzo rozumiem pytania, czy mogę prosić o więcej informacji?

  5. Witek pisze:

    Dzisiaj, szukając ofert na ołów całkiem przypadkiem znalazłem ten blog i oniemiałem. JEST ŚWIETNY! Ja jestem jeszcze na początku swojej przygody z budową własnego jachtu, ale pierwszy krok już zrobiłem. Kupiłem plany Forny 37 z Van De Stadt Design. Bo mój jacht ma być stalowy. Kadłub pewnie zlecę do budowy, bo brakuje mi i czasu i zaufania do swoich umiejętności spawalniczych. Co do wykończenia wnętrza, to już dopracowuję detale w głowie. Ale całą robotę zacznę wtedy, gdy będę całkiem gotowy. Tak aby nie powstała kolejna rdzewiejąca wydmuszka, porzucona gdzieś w zapomnienie i będąca świadectwem nadmiernych ambicji właściciela.
    Pozdrawiam Witek

  6. Slawek pisze:

    Dzięki za dobre słowo. To miłe, że blog nadaje się do czytania.

    BTW: gdybyś chciał zlecić zbudowanie kadłuba – cóż, mamy wolne moce przerobowe, bo spawanie Fayki już jest na ukończeniu.

    Zapraszam “do stoczni” na wizję lokalną 😉

  7. Nomad pisze:

    Witam
    Tez od pewnego czasu mysle o jachcie stalowym . Fajny blog szkoda tylko ze niema zdjec twojej fajki. Ja mysle o konstrukcji pana Małolepszego BM 34

  8. Slawek pisze:

    Ależ są fotki, w dalszych tematach są odnośniki. Cała foto historia znajduje się na: http://www.ciunczyk.com/slawek/Fayka

    pozdrawiam

    Sławek

  9. Nomad pisze:

    Witam .Dzieki za link do fotek .Swietna robota . dzisiaj własnie wróciłem ze szczecina byłem na jachcie stalowym 10 metrowym jest swietny suchy zadnej wilgoci a własciciel zostawił go na zime w wodzie 4 dni temu podniusł go na dzwigu i nic złego sie z nim nie działo coraz bardziej podoba mi sie pomysł na budowe jachtu stalowego .
    pozdrawiam

  10. Jarosław Czechmanowski pisze:

    Panie Sławku czy mógłbym prosić o kontakt np. nr telefonu na mojego maila. Rozpoczynam budowę łódki w stoczni Yachtmetal.
    Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *