Wyteskniony moment

W środę 29-tego przyszły zabawki z Jefa – kolumna sterowa, postument pod instrumenty, kompas do postumentu, auto pilot elektryczny oraz TADAaaa… koło sterowe. W pierwszym odruchu miałem wyrzuty sumienia z powodu tego koła, przecież będzie mi potrzebne dopiero w momencie wodowania. Kupowanie go teraz to fanaberia. Jednak koło sterowe na jachcie to dla mnie element o szczególnym znaczeniu, jego obecność podkreśla, że jednostka jest gotowa do wyruszenia, zaczyna żyć. Poza tym chciałem stanąć za sterem Fayki.Mieć choć namiastkę tego co mnie czeka w przyszłości, gdy „pewną ręką ujmę ster i pożegluję hen za horyzont….”

W sobotę zapakowałem zabawki i wyruszyłem raniutko do stoczni.

Pierwsze zadanie to osadzenie filtrów „smell-stop” do czterech zbiorników (dwa paliwa, dwa ściekowe). Aby wszystko było zgodnie z zasadami sztuki, muszę podłączyć odpowietrzniki przez specjalne filtry zapobiegające wydzielaniu się nieprzyjemnych zapachów. Te filtry to takie dość spore plastikowe kubki o średnicy około 150mm z zakręcanymi pokrywkami. Wewnątrz mają wkładki z węglem aktywnym, które powinny być wymieniane raz do roku. Dodatkowe utrudnienie to konieczność zamontowania ich wysoko, tak by minimalizować ryzyko nalania się do nich wody przez odpowietrzniki. Jedynym sensownym miejscem jest więc sufit w mesie. No ale jak tu ładnie zamocować takie cztery filtry. Będą wystawały z sufitu. Odwołałem się do starej zasady. Gdy nie można czegoś ukryć to trzeba to wyeksponować. Zamontowałem filtry na środku sufitu w mesie, zaprojektowałem, wyciąłem i wspawałem specjalny uchwyt pozwalający montować je trwale, mocno i w zasadzie jednym klikiem. Zatem wymiana wkładek będzie bardzo prosta – odkręcamy dwie śrubki i możemy zdejmować pokrywkę z filtrów. To, że wystają z sufitu nie martwi mnie wcale, wystająca część będzie obudowana drewnem, a w tej obudowie będzie zgrabna lampa centralna mesy. Spodziewam się niezłego efektu, ale ocenicie sami.

Zadanie drugie. Komora łańcuchowa na dziobie będzie szczelna i zamknięta od wewnątrz. Nie mogę jednak jej zaspawać teraz „na głucho”, bo panowie od cynkowania, będą mięli spore kłopoty z dojściem do tej komory. Postanowiłem zbudować przykręcaną pokrywę, którą zamknę komorę uszczelniając wszystko SikaFlex-em i dokręcając śrubami po obwodzie. Zamówiłem gotową pokrywę wyciętą laserem z blach #3mm. We wrędze numer 1 rozwierciłem otworki #4mm na #6.5mm, by nagwintować wszystko gwintem M8. Zresztą przy okazji, czy wiecie jaki trzeba wywiercić otwór pod daną średnicę gwintu?  Ja nie wiedziałem, okazało się, że Internet jest dobry na wszystko. Oprócz skomplikowanych tabel i wzorów znalazłem prostą regułę na zwykłe stale: średnica gwintu x 85%. W zasadzie powinno to być średnica gwintu minus skok gwintu. Ale dla typowych gwintów reguła pierwsza jest znakomita.  Po trzech godzinach i czterech gwintownikach miałem gotowe otwory. Wtargałem na górę pokrywę zacząłem ją dopasowywać. Wszystko było by pięknie, gdyby nie moje bałaganiarstwo komputerowe. Otóż dwa lata temu wysyłając wręgi do wypalenia laserem, dokonałem małych korekt w rozmieszczeniu otworów technicznych. Niestety te poprawki naniosłem tylko w pliku wysyłanym do wypalenia, a nie naniosłem w pliku głównym mojego projektu. Aby było ciekawiej pokrywę wyciąłem z plików głównych. Zgadzała się tylko jedn strona otworów. Musiałem powiercić nowe otwory, muszę je też nagwintować.

Pokrywa komory będzie równocześnie ścianką przednią forpiku, aby wychodziło/wchodziło się wygodnie postanowiłem dorobić stopnie. Proste przyspawanie kawałka blach czy kątownika nie wchodziło w grę, bo ostre krawędzie blachy mogły by uszkadzać żagle czy odbijacze. Stopnie zrobiłem więc z wygiętego w szerokie U pręta stalowego #10mm, przyspawanego solidnie do pokrywy.

Pokrywa pojedzie do cynkowania wraz z elementami z blachy na przejścia pod wlewy, nawiewniki, odpowietrzniki, podstawę kolumny sterowej. Elementy oczywiście wypalane laserem.

Gdy dostałem informację: Panie Sławku można przyjeżdżać po wypalone elementy: Kolejny raz wykorzystałem mojego Tatę. Ponieważ zależało mi by oddać te elementy do cynkowania jak najszybciej poprosiłem Tatę by podjechał do Olsztyna i odebrał mi prace z warsztatu. Wyrodny syn ze mnie, już trzeci raz go wykorzystywałem. Serdeczne dzięki Tato!!!

Po tym wszystkim zabrałem się do ustawienia kolumny sterowej. Wcześniej z blach #6mm zrobiłem podstawę do tejże kolumny – taką tymczasową, bo docelową oczywiście wypalili mi Panowie z zakładu Żarna laserkiem. Ustawienie kolumny sterowej to wcale nie taka trywialna sprawa. Jej położenie musi być kompromisem między dwoma skrajnościami: gdy sterujemy na stojąco koło sterowe nie może być zbyt daleko od pawęży, bo wówczas sternik nie może opierać się (co to dużo gadać) tyłkiem o pawęż. Bez takiego oparcia, po godzince sterowania w przechyle kolanko nogi zawietrznej jest zwykle do wymiany ;). Czyli kolumna nie może być za daleko od pawęży, bo nie jesteśmy gibbonami i mamy dość krótkie ramiona. Z kolei, gdy usiądziemy za sterem – np. na zgrabnym rozkładanym siedzisku, w jakie będzie wyposażona Fayka: to koło nie może być zbyt blisko, bo nie zmieszczą się nam kolana. Już po trzecim wspawaniu, wycięciu i wspawaniu znalazłem pozycję kolumny, która mnie satysfakcjonowała. Może docelową wspawam ze 2 cm bliżej dziobu, by dać odrobinkę więcej miejsca na kolana. Mam paru wysokich kolegów żeglarzy, a nie mogę dać im pretekstu do wykręcania się od sterowania, nie ma lekko, wachta to wachta.

Założyłem koło – ekstra, jacht zaczął wyglądać jak jacht. Koło jest super – trochę poszalałem i mam stalowe siedmioszpychowe koło z uchwytem drewnianym z lakierowanego teaku. A co mi tam, jak szaleć to szaleć. Psssyt, nie napiszę ile kosztowało, bo jeszcze Wiesia przeczyta tego bloga i będę miał od żonki ciosanie kołków na głowie.

Spojrzałem na koło… na klapy do bakist rufowych… przyjrzałem się bliżej… i co widzę. Totalny zonk. Klapy się nie otwierają, zahaczają o koło. Całe klapy do wycięcia i zbudowania od nowa. Mam już doświadczenie więc nowe pójdą mi łatwiej.

Ostatecznie chyba dobrze, że kupiłem koło, bo fajnie bym się czuł gdyby wyszło to w czasie wodowania jachtu…

Na sam koniec poukładałem i poprzykręcałem ocynkowane pokrywy do zbiorników.

Porobiłem trochę fotek, ale są fatalne – było bardzo ciemno jak je cykałem. Wrzuciłem, choć pewnie z czasem wytnę.

fotki: http://www.ciunczyk.com/slawek/Fayka/ (strona siedemnasta)
Ten wpis został opublikowany w kategorii Gotowe. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *