Zabiłem kolejną …

… szlifierkę kątową. To już druga. A było to tak.

Raniutko w sobotę wstałem, wskoczyłem do autka i pojechałem do stoczni. Tam już czekały na mnie placki z nierdzewki 316L o grubości 10mm na podstawy kabestanów i bloków. Placki oczywiście znowu zostały odebrane przez mojego Tatę. Serdeczne dzięki Tato!

Najpierw zabrałem się  do budowy namiociku nad kokpitem. Nadchodząca jesień i opady H2O w rożnych postaciach skupienia mogą naprawdę uprzykrzać pracę. Zwykły namiocik z plandeki może być remedium na te problemy. Pospawałem szkielet z profili, przymocowałem go do jachtu, naciągnęliśmy z Leszkiem na niego plandekę i przymocowaliśmy ją do szkieletu i jachtu. Namiocik był OK. Leszek zaczął spawać rury podstaw kabestanów do półpokładów i nadbudówki. Ja zabrałem się za placki z nierdzewki.

Ponieważ placki były odbierane trochę na szybko, więc część z nich była nienagwintowana – a konkretnie nienagwintowane były otwory mocujące różne elementy wyposażenia. Zacząłem więc w sobotę od gwintowania tych placuszków w warsztacie. Każdy, kto kiedykolwiek pracował ze stalą nierdzewną wie, że jest to piekielnie twardy materiał, ciężki do obróbki. Cztery godziny, trzy gwintowniki i pięć odcisków na dłoniach później miałem nagwintowane wszystkie placki.

W tym czasie Leszek pospawał rury. Na próbę przyłożyłem placki z nierdzewki do rur podstaw bloków, przymocowałem bloki i umieściłem na podstawie kartonowy model 1:1 kabestanu szotowego Andersena. Przeciągnąłem linę i zacząłem sprawdzać jak to wszystko ze sobą gra. Okazało się, że szoty mają szansę ocierać się o krawędź bloku z dużym prawdopodobieństwem przecierania się. Na tej podstawie wprowadziłem drobne poprawki: podstawa bloku szotowego została przechylona, tak by lina wychodziła z niej na kabestan pod odpowiednim kątem. Podstawa kabestanu też musiała zostać obniżona o ok 50mm. Sporo miałem z tym zabawy, bo trzeba było równiutko podciąć tę wielką rurę wodociągową o ściance 8mm. Jednak efekt moim zdaniem jest bardzo dobry. Podstawa kabestanu wyszła znacznie lżejsza optycznie niż na początku. Po dopasowaniu, zaspawaniu – oszlifowałem/oczyściłem wnętrze podstaw do „srebrnego metalu”, następnie pomalowałem wszystko wewnątrz trzema warstwami farby podkładowej/antykorozyjnej. Po wyschnięciu Leszek zaczął przyspawywać „dekle/placki” do tych rur.

Mając przyspawane pierwsze placki mogłem przystąpić do „najfajniejszej” części pracy czyli do oszlifowywania krawędzi, tak by uzyskać ładne obłe podstawy kabestanów i bloków. Rozpocząłem pracę wieczorem w sobotę i kontynuowałem od rana w niedzielę. W pewnym momencie szlifierka lekko zaśmierdziała, pyknęła i zmarła. To już druga. Niestety nawet porządne DeWalt’y mają swoje ograniczenia. Wziąłem więc ostatnią szlifierkę i kontynuowałem zabawę. Zeszło mi do wieczora. Do domu wyjechałem około dziewiętnastej, ale zadowolony, bo wszystkie elementy były oszlifowane „na gotowo” i pomalowane podkładówką antykorozyjną.

Szczegóły znajdziecie na fotkach.

fotki: http://www.ciunczyk.com/slawek/Fayka/ (strona siedemnasta)
Ten wpis został opublikowany w kategorii Gotowe. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *