Czy Pan pracuje w DHL???

To pytanie zadało mi dwóch polskich motocyklistów, których spotkałem na stacji benzynowej, gdzieś po drodze w Westfalii. I nie ma co się dziwić chłopakom, rzadko można zobaczyć błyszczący chromem potężny cruiser z wielkim kartonem na bagażniku i to w dodatku przywiązanym fluorescencyjnie żółtym kawałkiem linki…

Tak jak wspominałem śmignąłem do Londynu na tygodniowy wypoczynek i odebrać trochę zabawek zakupionych wcześniej. Aby frajda była większa pojechałem oczywiście motorkiem. Od domu do domu nakręciłem 4050,8km dowód macie na fotce z licznika mojego Vulcana. Znowu mi obniżą wartość motocykla przy ubezpieczaniu mówiąc, że za dużo jeżdżę. Gdy zapytałem agenta ile normalnie jeździ motocyklista rocznie powiedział, że Allianz zakłada 4tys. km. Hi, hi, tyle to ja bzykam w cztery–pięć dni….

W samym Londynie wypocząłem bosko. Do tej pory odwiedzałem Londyn ze cztery czy pięć razy, ale zawsze w jakichś sprawach. Zwiedzanie było tylko przy okazji. Tym razem jednak byłem skoncentrowany tylko na zwiedzaniu, piciu piwka, fish and chips – ogólnie byczenie się. Uwielbiam Londyn, za jego uprzejmość, humor, otwartość, międzynarodowość, wielokulturowość. No i za możliwość pogadania po angielsku, choć gadałem też po hiszpańsku, portugalsku, polsku i rosyjsku. Po niemiecku gadałem tylko w Niemczech. A więcej języków nie znam 🙂

Sama podróż, fajna – w tamtą stronę zmoczyło mnie do majtek tylko siedem razy, ale za każdym razem wyschłem bez problemów podczas jazy. Jedyna atrakcja ciekawsza to na autostradzie w rzęsistym deszczu , tak że widać było tylko na parę metrów minąłem stację benzynową – nie widziałem jej no i dziesięć kilometrów później zabrakło mi paliwa. Godzinkę później po wyplątaniu się z tej nieprzyjemnej sytuacji podróżowałem dalej. W drodze powrotnej za to było weselej, bo choć zmoczyło mnie i wysuszyło tylko pięć razy, za to złapałem flaka w tylnym kole. I znowu „Godzinkę później….”

Odbierałem na wyspach dwie rzeczy.

Z sailspar.co.uk odbierałem wykonany dla mnie Boomlock. Genialne urządzenie choć niestety mało rozpropagowane, sprzedają rocznie 4 sztuki. Jest to urządzenie zabezpieczające przez niekontrolowanym zwrotem przez rufę oraz stabilizujące bom na pełnych kursach. Opiszę go szczegółowo w następnym artykule. Po Boomlock jechałem 110km na północny wschód od Londynu.

Drugie co odbierałem to instrumenty Furuno z MEI Ltd – tej firmy od której kupiłem radar i charplotter. Do odbioru miałem dwa urządzenia z serii FI-50. Wskaźnik wiatru (FI–501) oraz wskaźnik uniwersalny (FI–503) do tego czujnik wiatru na maszt, echosondę – a w zasadzie triducer (pomiar prędkości, głębokości oraz temperatury wody) do tego kable, łączniki. Odebrałem też nową obudowę do radaru, bo jak pamiętacie DHL połamało mi oryginalną w transporcie.

Po elektronikę jechałem w przeciwnym kierunku – 110 km na południowy zachód od Londynu.

 fotki: http://www.ciunczyk.com/slawek/Fayka/ (strona czterdziesta piąta)
Ten wpis został opublikowany w kategorii Gotowe. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

3 odpowiedzi na Czy Pan pracuje w DHL???

  1. Maria Nowak pisze:

    Choć nie mam nic wspólnego z żeglowaniem, to czytam z przyjemnością Twój blog. Powodzenia!

  2. Raru pisze:

    To co mi się w tej Pana budowie podoba, to to że Pan nie „dziaduje” i nie kombinuje jak tu zaoszczędzić 2 złote na wskaźniku wiatru ze sznurówki 🙂
    Pozdrawiam,
    Raru

  3. Slawek pisze:

    Ale też staram się utrzymać jakość, a to kurde często kosztuje. Ale na jachcie będą moje cztery litery, jakoś się do nich przywiązałem….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *