Uwaga to jest „artykuł propagandowy”, czytasz na własną odpowiedzialność!

Podczas mojego ostatniego wypadu do jukeja, odebrałem między innymi sprytne urządzenie o nazwie Boomlock. Nie wiem, czy takie urządzenie ma polską nazwę, pewnie jakiś prewenter, ogranicznik czy coś tam. Gdy spytałem w sailspar ile sprzedają tych Boomlock’ów, byłem zaskoczony, że tylko cztery rocznie. Zupełnie tego nie rozumiem. I nie sądzę, by wysoka cena była tu wyjaśnieniem.

Ale zacznę od początku, bo nie wszyscy czytelnicy żeglują.

Najpopularniejsze obecnie ożaglowanie jachtów turystycznych, to ożaglowanie bermudzkie z charakterystycznymi trójkątnymi żaglami. Obecnie pewnie z 95 procent jachtów ma otaklowanie typu slup, czyli ma dwa żagle: przedni fok i główny grot. Grot jest z jednej strony przymocowany do masztu, a od dołu do umieszczonej poziomo belki (najczęściej aluminiowej jak maszt) o nazwie bom (angielskie boom). Skromny opis i rysunek jest na Wikipedii: http://pl.wikipedia.org/wiki/Bom

Niektórzy twierdzą, że nazwa bom pochodzi od dźwięku, który słyszymy, gdy to drzewce przelatując, palnie nas w głowę. Pierwszy raz dostałem bomem w głowę gdy jako nastolatek ścigałem się regatowo na OK-Dinghy, tak tak miałem w swojej karierze żeglarskiej także starty w mistrzostwach polski, choć trochę większe sukcesy osiągałem na bojerach w klasie DN. A na jednych mistrzostwach polski rozgrywanych na Zalewie Wiślanym nawet wjechałem w bojer słynnego już wtedy Karola Jabłońskiego. Może się zdziwicie jakim cudem znalazłem się tak blisko lidera… to proste… Karol zdublował cały peleton jadąc po pewne zwycięstwo… a tu jakaś pierdoła… 🙂

Ale wracam do bomu. Bom na OK-Dinghy jest malutki, trochę większy niż na desce windsurfingowej, ale i tak gdy przy zwrocie nie schyliłem się dostatecznie, uderzenie w głowę na chwilę pozbawiło mnie przytomności. Na łódce mazurskiej może poważnie zranić lub zabić, na morskiej nawet przy przeciętnym wietrze może spowodować zniszczenia lin, masztu, a trafiając człowieka zabije na prawie na pewno. Znane są takie przypadki. Dzieje się tak przy tzw niekontrolowanej rufie (przypadkowym zwrocie przez rufę) zdarzającym przez nieuwagę sternika, nagłą zmianę kierunku wiatru, silne zafalowanie akwenu. To ostatnie bardziej na morzu niż jeziorze. Czytelnicy żeglarze wiedzą o czym mówię, dla pozostałych ćwiczenie z wyobraźni. Na Fayce bom to aluminiowa belka o długości ponad pięć metrów (więcej niż typowy samochód), średnicy ponad 25 centymetrów i wadze około 100 kg. Przelot z jednej burty na drugą może trwać zaledwie dwie sekundy !!!

Chcielibyście się spotkać z takim bomem w locie?

Dlatego, gdy żegluję na kursach pełnych, prawie zawsze zakładam kontraszot – czyli linę biegnącą od bomu w stronę dziobu jachtu. Gdy mam do dyspozycji bloczek i długą linę to po założeniu na bloczku kontraszot wraca do kokpitu by można go było, luzować z kokpitu. Ta lina nie pozwala na niekontrolowaną „rufę”. Ma ona jednak swoje wady – gdy chcemy zrobić zwrot musimy ją odwiązać i po zwrocie przywiązać z drugiej strony. Jest to trochę niewygodne.

Dlatego szukałem dla Fayki jakiegoś rozwiązania systemowego. Przejrzałem parę propozycji, łącznie z dziwacznym produktem Witchard’a Boom brake. Nic mnie jednak nie przekonywało. Urządzenie miało być małe, mocne, nie zagracać jachtu, nie przeszkadzać w pływaniu na kursach ostrych, blokować bom w dowolnej pozycji, ułatwiać spokojne wykonanie zwrotu przez rufę. Na szczęście któregoś razu przypadkiem trafiłem na opis Boomlock – chyba na cruiserforum, ale nie pamiętam.

Boomlock mnie zachwycił, działa tak prosto, że trudno zrozumieć dlaczego nie jest montowany na każdym jachcie. Mój ma postać walca aluminiowego mocowanego pod bomem. Na tym walcu będzie dwukrotnie owinięta lina mocowana każdym z końców do burt. Dodatkowo walec ma blokadę tej liny pozwalającą na regulację siły docisku liny do walca, a co za tym idzie jej tarcia po powierzchni walca. Tym sposobem, przy pomocy jednej linki kontrolującej, płynnie regulujemy siłę potrzebną do przemieszczenia bomu z jednej burty na drugą od całkowitej swobody do całkowitej blokady. Ponieważ jeden obraz wart jest tysiąca słów spójrzcie tutaj: http://www.sailspar.co.uk/boomlock/howitworks.html.

Proste jak drut.

Kompletny Boomlock z linami, mocowaniem, bloczkami, knagami, karabińczykami kosztuje około czterystu funciaków, ale jego jakość wykonania jest z najwyższej półki. Gorąco polecam. Nawet mogę pomóc w zakupie.

No i jest malutki – trzymam go w rękach na zdjęciu Fayka-699.jpg.

W jachcie niewiele nowego, kadłub został w całości wyszpachlowany i oszlifowany – czeka na malowanie – ostatnie dwie warstwy podkładówki. Kończymy z Markiem wykładanie wnętrza sklejką techniczną. Ja spędziłem dwa tygodnie na przygotowywaniu modeli zbiorników na ścieki szare i czarne, na wodę pitną oraz modele kanapy do mesy oraz zabudowy kuchni. Wszystko z płyty HDF (najtańsza tzw surowa plecówka meblowa). W piątek przyspawałem ucha do wspomnianego Boomlock’a. A w sobotę, w cztery lata i trzy dni po rozpoczęciu budowy zaczęło się budowanie mebli. W domu zaś każdy wolny czas spędzam na przerysowywaniu modeli do AutoCAD, tak by jak najszybciej zlecić „sami wiecie komu” wykonanie ich docelowej wersji ze stali kwasoodpornej. Uwaga – jestem przygotowany psychicznie na odpowiednio silne i upierdliwe wiercenie dziury w brzuchu, by mieć te zbiorniki możliwie szybko 😉

fotki: http://www.ciunczyk.com/slawek/Fayka/ (strona czterdziesta piąta i dalej)
 
Ten wpis został opublikowany w kategorii Gotowe. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

3 odpowiedzi na Uwaga to jest „artykuł propagandowy”, czytasz na własną odpowiedzialność!

  1. Michał Madej pisze:

    a wszelkie króćce, kolanka, zaworki itp do zbiorników od Vetusa, czy jakieś własne patenty z lokalnego rynku?

  2. Slawek pisze:

    Hi hi, właśnie przedwczoraj odebrałem porcję kolanek, nypli, króćców ze stali kwasoodpornej 316L. Ceny praktycznie identyczne jak Vetus Z tą drobną różnicą, że tylko liczby były zgodne, ale waluty inne. Vetus ma euro a mój dostawca dla przemysłu mleczarskiego w złotych. Różnica ponad czterokrotna za nalepkę „Marine”. Ta firma to Anox z Koszalina. http://www.anox.com.pl. Bardzo sympatyczna Pani Natalia.

  3. Michał Madej pisze:

    Właśnie coś tak pamiętałem że z branżą mleczarska miał Pan wspólnego podczas zakupów ale albo nie było, albo nie pamiętałem nazwy firmy.

    A widzę że w/w firma też wyczuła popyt na artykuły żeglarskie i nawet osobny dział z akcesoriami ma

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *