I ona taka w tej szarej sukience…

Moja Fayka coraz szybciej dorasta…. z różowego koloru małej dziewczynki, przepoczwarzyła się w szary mundurek gimnazjalistki, a niebawem może już w granatowy mundur oficerski.

We wtorek wieczorem przyjechał do mnie mój przyjaciel Darek i od środy zmieniliśmy na posterunku Marka, który dzielnie walczył z drewnem wewnątrz jachtu. Marek obił sklejką całość, za wyjątkiem sufitu w mesie. Rozpoczął też budowę ściany i drzwi do forpiku. Ściana będzie także ocieplona. Mógłbym to olać, bo ja na dziobie nie będę spał, wiec to nie mi będzie zimno w stopy. Ale czego się nie robi dla gości 😉

Od rana w środę Darek zaczął malować ostatnie warstwy farby podkładowej. Wcześniej cały kadłub został dokładnie wyszpachlowany i wyszlifowany. Mnóstwo ciężkiej, paskudnej roboty. Podziękowania za nią należą się Tomkowi i jego współpracowników Jankowi. Dzięki chłopaki. Szpachla miała ciekawy, bo jadowicie różowy kolor.

Darek pomalował cały kadłub z zewnątrz, łącznie z dnem i kilami. Ja w tym czasie wyszpachlowałem wewnętrzną stronę falszburty. Dla niewtajemniczonych falszbutra to niska ścianka dookoła pokładu będąca zwykle przedłużeniem burty. Moim zdaniem głównie zabezpiecza przed „ucieczką do morza” różnych przedmiotów upuszczonych na pokładzie…. Od września będzie kładziony Flexiteek i falszbutra musi być wymalowana na gotowo. Kolor falszburty oraz dachu nadbudowki został wybrany. Jest to delikatny odcień kremowy. W katalogu Epifanes nazywa się Light Oyster. Nie wiem jeszcze, czy pawęż powinna też być kremowa, czy może jednak granatowa.

Zostawiając szpachlę do wyschnięcia, zabrałem się za sklejki. Dociąłem i dopasowałem sklejkę na suficie półpokładu prawej burty. Darek cały czas malował.

Skończyliśmy około dwudziestej.

W czwartek rano pojechaliśmy do naszych przyjaciół Ani i Józka. Ja z biznesem do Ani, która jest od ponad dwudziestu pięciu lat moją dentystką. Zaczynałem jeszcze na studiach Ani i moich jako jej królik doświadczalny w akademii….dodam, że królik bardzo bardzo zadowolony.

Ania załatała mi malutką dziurkę w górnej piątce, a Darek pogadał z Józkiem o ich najbliższym rejsie na Wyspy Zielonego Przylądka.

Po miłej pogawędce pojechaliśmy z Darkiem do Olsztyna, do Zakładu Żarna. Cały mój samochód wypełniały dwa modele zbiorników na ścieki w skali 1:1 o łącznej objętości 400 litrów. Jechałem spotkać się z szefem działu konstrukcji, by omówić realizację czterech zbiorników do Fayki. To będą naprawdę spore zbiorniki. Jeden główny na wodę o objętości prawie 700 litrów – umieszczony pod kanapą w mesie. Drugi pod częścią mebli kuchennych o objętości nieco ponad 300 litrów. Większy zbiornik na prawej burcie będzie zasadniczo nie używany. Woda do użytku będzie pobierana z mniejszego zbiornika, który będzie uzupełniany z odsalarki. Nawet w wypadku awarii odsalarki zawsze zostanie rezerwa 700 litrów. Dodatkowo większy zbiornik na prawej burcie zrównoważy umieszczone na lewej: kuchnię, lodówkę, generator i odsalarkę.

Fayka ma mieć też dwa zbiorniki na ścieki. Jeden na ścieki szare, drugi na czarne. Pierwsze to woda z umywalek i prysznicy, druga to woda z toalet oraz ze zlewu kuchennego. Zamierzam dokonywać recyclingu wody szarej i używać jej do spłukiwania toalet. Mam nadzieję na dwie korzyści. Pierwsza: woda słodka jest znacznie mniej agresywna niż słona, więc nie powinna tak niszczyć mechanizm toalet elektrycznych jak słona. Druga jest mniej przyjemna. Ci z was którzy ze mną żeglowali wiedzą jak okropnie choruję na początku rejsu. Tak, tak, rzygam jak kot. Do tego jestem wtedy bardzo, ale to bardzo wrażliwy na zapachy. Są dwa, które powodują natychmiastowe wyrwanie moich wnętrzności. Pierwszy to papierosy, drugi to zapach kupy zmieszanej z morską wodą. Skoro mogę uniknąć obu to dlaczego mam się męczyć?

Spotkanie było owocne, omówiliśmy wszystkie detale, przekazałem elementy armatury – nyple, kolana, mufki, króćce z kwasówki, dostałem zapewnienie, że zbiorniki będą zrobione prędko. Byłbym bardzo szczęśliwy, gdyby się udało.

Odebrałem też szpulki do węży. Hi hi przypomniał mi się stary kawał, pewnie to suchar, jak mówi młodzież, ale lubię go… „mówi jeden milicjant do drugiego: wiesz byłem wczoraj z synem w ZOO i widziałem wąże.. . Węże – poprawia go drugi. OK, no i ten jeden węż… Wąż… K…wa ty się mnie chyba czepiasz…”

Kolejny raz zmieniła mi się jakaś koncepcja. Tym razem dotyczyła ona węży do wody. Wcześniej zrobiłem schowek na węże spiralne. Potem jednak odkryłem węże tekstylne (podobne do strażackich). Takie węże zajmują bardzo mało miejsca. W moim schowku z łatwością pomieściłem 100 metrów. Jednak oryginalne kasety z plastiku nie zachwyciły mnie. Zaprojektowałem więc własne szpulki na te węże. A Panowie z ZŻ pięknie je wykonali.

Wróciliśmy do stoczni. Darek pomalował jacht drugi raz, a ja przymocowałem sklejkę na suficie półpokładu lewej burty. Potem pojechaliśmy na obiadek do Biskupca. Gdy będziecie kiedyś w tym miasteczku koniecznie odwiedźcie restaurację Lemon na rynku. Super atmosfera, świetne jedzenie ogromny wybór drinków, doskonała obsługa i rewelacyjne ceny. Caipirinia jest tu tańsza niż w Rio. A prawie tak samo dobra;-)

Darek musiał już wracać do domu, a ja do stoczni. Popracowałem nad sklejką w kabinie rufowej na jej dnie. Może to nieważny kawałek, bo to tylko dno schowka pod koją rufową, ale jak mawiał ojciec Steve’a Jobsa tył szafy także musi być wykonany porządnie….

Nazajutrz dokończyłem tę sklejkę, oszlifowałem 1/4 falszburty i pojechałem do domu.

fotki: http://www.ciunczyk.com/slawek/Fayka/ (strona czterdziesta szósta)
Ten wpis został opublikowany w kategorii Gotowe. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

6 odpowiedzi na I ona taka w tej szarej sukience…

  1. Marek pisze:

    Jadę teraz na urlop ,ale już zaczynam trochę tęsknić za Fayką ,ktora cichutko czeka na wykończenie.Mam nadzieję, że ona też ucieszy się z mojego powrotu.
    Marek

  2. Slawek pisze:

    Na pewno…. a jak ucieszy się armator….. 🙂

  3. Darek pisze:

    Witam,
    Śledzę postęp prac prawie od początku. Gratuluję pomysłu i determinacji w realizacji.
    Moją wątpliwość budzi tekstylny wąż do wody. Trzeba rozwijać go zawsze w całości (100 m) i blokuje się na „zakrętach”.
    Pozdrawiam i czekam na nowe wpisy.
    Darek

  4. Slawek pisze:

    Nakłamałem na blogu, tego węża będzie tylko 60m. W dodatku w odcinkach po 15m – razem cztery szpulki. Zatem rozwijać trzeba tylko po jednej szpulce. W sumie nie za wiele do roboty. Tak przynajmniej myślę. Każdy odcinek ma złączki i łatwo się „sklikuje” Blokowanie na zakrętach faktycznie może być problemem, trzeba będzie uważać. Ale 60 metrów węża w objętości 1/3 wiadra to jest moim zdaniem coś wartego zawalczenia. Zobaczymy w boju…

    A nakłamałem tylko trochę, bo mam na razie cztery szpulki, ale siedem też się zmieści 😉

  5. Darek pisze:

    Myślę że dodatkowe 2 pięciometrowe (od kranu dojście do prostej oraz od prostej do wlewu na łódce) kawałki węża np: ogrodowego, nie zajmą dużo miejsca, a rozwiążą problem.
    Pozdrawiam.
    Darek

  6. Slawek pisze:

    Faktycznie tak można zrobić. Najlepsze jest to, że mogę je dokupić już później, gdyby okazało się że te „strażackie” nie są tak ultra wygodne. Fayka ma sporą bakistę. No i zawsze mogę liczyć także na wąż na kei 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *