Biżuteria

Nie wiem, czy już wspominałem, ale Pan Andrzej z firmy Poler-Grand robi dla mnie piękne elementy z nierdzewki 316L. Firma Pana Andrzeja zajmuje się generalnie produkcją elementów ozdobnych ze stali nierdzewnych: balustrady, poręcze, balkony i inne. Bardzo długo szukałem kogoś, kto podjął by się realizacji elementów giętych ze stali nierdzewnej do mojej Fayki. Dzwoniłem,  pisałem do różnych firm polskich, angielskich i nic. Nikt nie był zainteresowany. Dopiero Pan Andrzej dał mi szansę porozmawiać o moich potrzebach. W końcu udało się go namówić na przyjęcie zlecenia. „Namówić” to może mało powiedziane :). Ja po prostu strasznie Pana Andrzeja wymęczyłem. Pierwszym zleceniem były kluzy. O nich pisałem wcześniej – 11 Listopada. Drugim zleceniem były knagi. Jak już pisałem odebrałem je w połowie lutego, ale dopiero w tę sobotę zacząłem montaż.

Najpierw jednak zająłem się wewnętrznym mocowaniem podwięzi. Podwięzie jako elementy przenoszące praktycznie większość siły napędowej żagli (na jachtach z ożaglowaniem bermudzkim oczywiście) muszą być bardzo mocno osadzone. Wyrwanie podwięzi z kawałkiem pokładu w czasie sztormu nie jest wymarzoną żeglarską przygodą. Konstrukcja musi być taka by prędzej zerwała się wanta czy sztag niż wyrwała podwięź. Zrobiłem zatem do każdej z nich stosowne konstrukcje mocujące z porządnego płaskownika 6x60mm ze stali 18G2A. Tak na marginesie, to te płaskowniki powstały przy okazji w trakcie zlecania wycięcia okien nadbudówki. Zamiast wywalać odpady narysowałem w AutoCADzie w miejscach odpadów serię płaskowników. Laser to pięknie powycinał i mam fajny materiał do konstrukcji.

Podwięź sztagu głównego będzie przyspawana od wewnątrz do dziobnicy i małej dodatkowej wręgi podpokładowej. Podwięź babysztagu ma własną wręgę pod pokładem, podwięzie burtowe (wantowe) mają konstrukcje mocujące je do pokładu i burt na odcinkach prawie jednego metra każda. Zaś podwięzie achtersztagu są przyspawane do pawęży, a tę mam bardzo mocną. zatem konstrukcja jest z gatunku: гнется не ломается.

Na tym zakończyła się sobota. Aha pogoda była prześliczna.

W niedzielę poranek był jeszcze prześliczniejszy niż sobotni wieczór. Rozpocząłem montaż knag. Każda knaga oprócz przyspawania do pokładu od góry od spodu ma dodatkowe żebro wzmacniające i usztywniające mocowanie tejże. W rozmowie z Panem Andrzejem wspomniałem żartem, że knagi mogły by być tak mocne, że można by na nich powiesić jacht. Tuż przed odbiorem Pan Andrzej zadzwonił do mnie i wspomniał, że knagi są fajne, ale kosztowały nieco drożej, bo skoro zamierzam na nich podnosić jacht… to oni pospawali je z fazowaniem i w efekcie są niezwykle wytrzymałe choć wyszły nieco drożej. Na moje „ale ja żartowałem z tym zawieszaniem jachtu” Pan Andrzej powiedział oopss, już i tak je zrobiliśmy. Zatem knagi też są mocne.

Dopasowałem je do pokładu, dopasowałem żebra, wszystko przygotowałem, ale nie zostały jeszcze przyspawane „na gotowo”. Knagi są pięknie wypolerowane i spawanie może ten stan niestety zmienić. Podczas spawania roztopiony metal pryska wżerając się w nierdzewkę. W tym miejscu pojawiają się potem paskudne kropki korozji. Przed spawaniem knagi muszą być dokładnie zabezpieczone – oklejone. Zresztą to zabepieczenie pozostanie na nich dłużej – nie chcę później ich samodzielnie polerować.

Efekt pokładu z osadzonymi knagami jest moim zdaniem bardzo dobry. Coraz bardziej łódka przypomina łódkę. A elementy z nierdzewki to tytułowa biżuteria zdobiąca mój jacht. Jak dodam jeszcze relingi, kosze, balustrady itd, to dopiero będzie ładny widoczek.

Na koniec zabrałem się za rufę. Wyrysowałem kształt rufy wyciąłem go w ładne obłości. Następnie nagrzewając palnikiem rurkę ozdobną, bawiłem się w metaloplastykę artystyczną. Robiąc te prace doszedłem do wniosku, że niestety zakupione drabinki muszę wywalić.

Trochę szkoda, może uda się je do czegoś wykorzystać lub sprzedać.

Co mnie do takiej decyzji skłoniło. Fayka ze swoją konstrukcją dwóch kilów może stanąć na osuchach pływowych. Czyli podjeżdżamy sobie do portu w Normandii, rzucamy kotwicę, czekamy na odpływ, jacht sobie staje na dnie a my w kaloszkach wędrujemy na zakupy i do knajpy. Jednak z platformy kąpielowej do poziomu ziemi jest 170 cm. Po spuszczeniu drabinek, które zakupiłem wcześniej, od końca drabinki do ziemi pozostawało prawie metr. O ile przy wyłażeniu z wody, to żaden problem, o tyle z ziemi nie ma szansy doskoczyć. Zatem drabinka musi mieć ok 150cm. Wymyśliłem składaną konstrukcję i po zaprojektowaniu szczegółów, będę się przymilał do Pana Andrzeja. W efekcie końcowym będzie znacznie więcej miejsca na platformie kąpielowej i na tych Karaibach nie będę się na niej cisnął z butlami do nurkowania 😉

fotki: http://www.ciunczyk.com/slawek/Fayka/ (strona dwunasta i trzynasta)
Ten wpis został opublikowany w kategorii Gotowe. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

4 odpowiedzi na Biżuteria

  1. Mateusz pisze:

    Trafiłem na tego bloga pewnie jak każdy szukając informacji na temat stalowych jachtów. Zanim się obejrzałem przeczytałem wszystko jednym tchem, cudownie napisane, emanuje zapałem i chęcią zrealizowania swojej pasji. Panie Sławku gratuluje odwagi, zapału i umiejętności! Z utęsknieniem czekam na dalsze wpisy!!

    Pozdrawiam
    Mateusz

  2. Slawek pisze:

    Dziękuję. Teraz kończę rejsik w Chorwacji i wracam za tydzień do stoczni.

  3. vidocq pisze:

    ja tu zaglądam od zeszłego roku. co się dzieje ? ponad miesiąc i żadnego wpisu. na jakim silniku będzie pływać fajka ? 4l/h ? w motolotni nawet na małym silniku trudno zejść poniżej 10l/h. to chyba będzie jakaś wolno obrotowa 900-setka w dieslu 🙂

  4. Slawek pisze:

    Silnik jest wybrany: VOLVO Penta D2-55.
    Ten silnik jest bardzo „mocno nie wysilony”. Z 2400 cm3 daje 55 KM. Dlatego przy roboczych obrotach na poziomie 2tys, zużywa tylko tyle paliwa (diesel). Oczywiście wystarczy dać gazu na 3tys. i zużycie wskakuje na 7-8 l/h. W jachcie prędkość robocza to 5 węzłów czyli jakieś 8km/h a w motolotni to pewnie z 50-60 km/h.
    Dodatkowo przy maksymalnych obrotach jacht popłynie może z 7-8 węzłów, wynika to z konstrukcji kadłuba. Aby płynął szybciej na silniku musiałby pewnie zacząć wchodzić w ślizg jak motorówka 🙂 Przy tych 7-8 węzłach jest strasznie głośno no i paliwko schodzi dwa razy szybciej.

    Odnośnie wpisów to zaraz się poprawię, coś się działo, ale nie maiłem weny twórczej do pisania.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *