… oto jest pytanie!
Zawsze lubiłem patrzeć na jachty które miały elegancko zaplecione liny (wykonane porządne sploty/szplajsy z angielskiego splice). Do tej pory uważałem, że jest to kwestia estetyki, czy tradycji. A jednak…
W czwartek odwiedzili mnie Panowie z Sailservice.
Pan Janek podnosił bom o 40cm – tak jak wspominałem wcześniej. Operacja była w miarę prosta – trzeba było rozwiercić nity mocujące uchwyt bomu, wywiercić nowe otwory i zanitować uchwyt oraz zaślepić nitami otwory po starym mocowaniu. Dodatkowo trzeba też przyciąć szynę wózków grota. Na maszcie do stawiania grota mam zamocowaną szynę Harken ze specjalną końcówką rozprowadzającą wózki grota na dwie strony. Sprawia to, że żagiel zjeżdża dwa razy niżej. Dla mnie jako osoby niskiej to jest ważne. Bardzo rzadko udaje mi się dosięgnąć do liku górnego żagla po jego opuszczeniu na jachcie morskim. Na własnym nie będę musiał się już męczyć. Dodatkowo zamontuję jeszcze dwa stopnie na dole masztu by dostęp był jeszcze wygodniejszy.
Drugi Pan – Dawid zdejmował wymiary z masztu do uszycia żagli. Już wcześniej wiedziałem, że Pan Dawid jest głównym fachowcem od splatania lin. Wiec zapytało go, co o tym sądzi. Powiedział mi, że na angielskich jachtach trudno jest znaleźć liny wiązane, wszystko jest splatane. To dało mu do myślenia i przeprowadził w laboratorium na politechnice badania wytrzymałości lin związanych i splatanych.
I co się okazało?!
Otóż zawiązanie liny (np. typowego węzła ratowniczego z pętlą) obniża zależnie od rodzaju liny, wytrzymałość całości o 40%-60%. Czyli np. po zawiązaniu węzła do mocowania fału wytrzymałość naszej liny spada z powiedzmy 1000kg do 600-400kg. Ta sama lina zapleciona w uszko ma wytrzymałość mniejszą tylko o 10%. Więc odpowiedź jest oczywista. Przy okazji pochwaliłem się, że zakupiłem sprzęt do splatania norweskiej firmy selma.no Pan David powiedział, że to świetny wybór, że jest to najlepszy na rynku zestaw.
Istnieje duża nadzieja, że do końca lipca będę miał już gotowe żagle. Z pomiarów wyszło, że fok marszowy (silnowiatrowy) będzie dość mały, bo musi się zaczynać poniżej radaru, by go przypadkiem nie zwalić na głowę. Nie martwię się tym, bo ten fok jest przecież przewidziany na naprawdę mocne wiatry – od 7Bf w górę. Więc jego 11,5m² powinno być OK.
Tymczasem Fayka zaliczyła swój pierwszy rejs po słonej wodzie o własnych siłach.
Do tej pory przy uruchamianiu silnika paliwo było pobierane z kanisterka za pomocą dwóch rurek włożonych bezpośredni do niego. Ponieważ chciałem zaliczyć pierwszy rejs, musiałem przygotować bardziej profesjonalny układ zasilania paliwowego. Cała instalacja paliwowa na Fayce będzie wykonana z rurek miedzianych zaciskanych w specjalnych skręcanych złączkach. Oczywiście podłączenia końcowe są elastyczne – na końcach rurek są odpowiednie króćce, a na nich są założone rurki gumowe. Całość układu składa się z: zbiornika rozchodowego o pojemności 45 l, rurek poboru paliwa – w liczbie czterech (silnik, generator, ogrzewanie, kuchnia), rurek podłączeniowych do filtrów paliwa. Zamontowałem podwójny filtr paliwa VETUS. To sprytne urządzenie, pozwala na pracę jednego tylko filtra i szybkie przełączenie na drugi w momencie zatkania pierwszego. Cała operacja może być wykonana bez wyłączania silnika. Trzeba tylko przełączyć dwa zawory. Potem można na spokojnie wymienić zatkany – nie pracujący filtr. To wcale nie jest obojętne czy banalne. Pamiętam rejs w Maroku – w nocy spałem sobie, płynęliśmy na silniku przez cieśninę Gibraltarską we mgle – ruch, jak na Садо́вое кольцо́ w Moskwie w godzinach szczytu. A tu nagle obudziło mnie kaszlenie silnika – ooppss stanął. Usłyszałem szybkie bieganie – zdaje się, że wtedy wachtę miał Andrzej. Wiatru zero, statki sobie płyną a tu chłopaki zmieniają filtr paliwa… super zabawa.
Po zmontowaniu układu paliwowego – zaczęło się odpalanie silnika, na początku odpalił, zużył całe paliwo z pompy paliwowej i układu i oczywiście zgasł. Wielokrotne kręcenie rozrusznikiem, pompowanie pompką ręczną nie pomagało. Zadzwoniłem więc do Leszka o poradę. Porada była prosta… trza się przyssać do rurki doprowadzającej paliwo do silnika i oralnie napełnić układ paliwem. Okazało się, że diesel’ek z Lotosu jest całkiem smaczny 😉
Za to silniczek chodzi jak złoto. Przy okazji wyregulowałem cięgna od gazu i biegów.
W sobotę rano we trójkę – Kasia, Darek i ja wyjechaliśmy z mariny na Zatokę Gdańską. Wszyscy byli zaskoczeni jak dobrze Fayką można manewrować. Jej zwrotność zaskoczyła mnie zupełnie i to pozytywnie. Jacht reaguje super na ster i na biegi. Prawdopodobnie duża w tym zasługa śruby Gori, która wydaje się być dobrze dobrana do mojego jachtu. No i Aquadrive się trzyma. Silnik jest moim zdaniem doskonale wyosiowany, pracuje równiutko i cichutko. A przecież jeszcze nie jest wygłuszony! Na razie jestem bardzo zadowolony, ale „pożyjemy zobaczymy”. Zrobiliśmy prawie godzinne kółeczko po zatoce i elegancko „zaparkowaliśmy” z powrotem w marinie.
Po pięciu latach pracy Fayka pływa o własnych siłach. To był dla mnie naprawdę wielki moment!
Po rejsie, musiałem szybko się zbierać, bo jechaliśmy z Wiesią na wesele znajomych.
Kasia z Darkiem zostali by przestawić jacht na nowe miejsce – co sprawnie uczynili – cóż nic dziwnego oboje są kapitanami i doświadczonymi żeglarzami.
A w tygodniu też trochę się działo
- zamontowałem „na gotowo” filtr wody chłodzącej silnik,
- Marek skończył wszystkie wzmocnienia podłogi w kambuzie i dopasował samą podłogę
- zrobił też roboczy blat do kambuza
- zamontował uchwyty do szuflad by sprawdzić jak działają – jest OK
Ach no i ciągle zapominam podać adres do kamerki internetowej, gdzie można zobaczyć Faykę na żywo (uwaga trzeba mieć cierpliwość): http://www.task.gda.pl/uslugi/stream/kamera_gorki_zach
Trochę fotek tam gdzie zawsze:
http://www.ciunczyk.com/slawek/Fayka/ (strona sześćdziesiąta siedemdziesiąta i dalej)