Fayka ostatnio była zdradzana. Trochę pożeglowałem z kumplami na Alandach na kolejnym MRW – już szóstym. Dla niewtajemniczonych MRW to Męski Rejs Wypoczynkowy. Więc w stoczni nic się nie działo. Ale w tym tygodniu pogoda dopisała i popracowałem nad dwoma obszarami.
Po pierwsze zbudowałem modelowy ster ze sklejki. Ze zwymiarowanych rysunków konstrukcyjnych wyciąłem ster ze sklejki – trzy jego części: główną płetwę, przedni element równoważący siły oraz lotkę samo-sterową. Zrobiłem stalową oś, zawiasy, a całą konstrukcję zawiesiłem na pawęży. Okazało się, że decyzja o wykonaniu tego modelu była słuszna. Jak zauważycie na fotkach z uwagi na odrobinkę zmieniony kąt pochylenia pawęży ster nieco opada. Mając to gotowe mogę nanieść poprawki do planów i ze stali wyciąć już prawidłowy ster. Model steru jest mi także potrzebny do prawidłowego ukształtowania rufy i skończenia tego tematu.
Z uwagi na samoster wiatrowy i jego mechanizm sterowania rufa jest wycięta w charakterystyczne półkole. Generalnie zabawy miałem sporo, bo musiałem także dopasować składane drabinki kąpielowe, dla których zrobiłem coś w rodzaju szuflad. Do skończenia rufy brakuje mi tylko rury wydechowej, a w zasadzie złączki pawężowej oraz „gęsiej szyjki” zapobiegającej przed dostaniem się wody do układu wydechowego. Zamówiłem już te elementy (VETUSa), mam nadzieję, że szybko przyjdą i we Wrześniu skończę rufę ze wszystkimi detalami.
W przyszłym tygodniu zrobię sklejkowy ster już w docelowych kształtach, a to pozwoli mi upewnić się odnośnie właściwego profilu rufy.
Drugi obszar moich działań stoczniowych to osadzenie płyty pod podstawę masztu. Za namową mądrych i doświadczonych ludzi postanowiłem, że wszystkie elementy na pokładzie, do których będzie coś przymocowane, będą miały podkładki z blachy nierdzewnej przyspawane do pokładu. Uchroni to mnie przed ryzykiem korozji wynikającym z nieuchronnego ścierania się farby w tych newralgicznych miejscach. Przykład: na pokładzie będzie duża liczba uszek do których można wpiąć np: Live-linę. Takie uszko będzie przyspawane do podkładki z blachy nierdzewnej, a dopiero ta podkładka będzie przyspawana do pokładu itp.
Zatem najważniejszy element na pokładzie czyli maszt też musi być osadzony z wykorzystaniem tego mechanizmu. Stopa masztu, która kupiłem parę miesięcy temu powinna być przykręcona do podstawy z blachy nierdzewnej. Wcześniej budując pilers stworzyłem kreatywną konstrukcję z parowa warstwami blachy, nasmarkanymi spawami, przyklejonymi wspornikami. Martwiłem się jak do tego przykręcić podstawę masztu by wszystko było szczelne. Leszek jak się temu przyjrzał powiedział, że to jest kiszka i masakra i on uważa, że trzeba zamówić u Żarny gotowy element z nierdzewki 316L będący płytą z otworami i przyspawanymi pod spodem – nagwintowanymi tulejami. Tak też zrobiliśmy. Leszek zawiózł do zakładu Żarna stopę masztu, a chłopaki z blachy #10mm zrobili piękną podstawę – wszystko idealnie spasowane.
W sobotę wieczorem szlifierka w dłoń i dawaj wycinać otwór pod tę blachę, niestety moje smarki trzymały się jak wściekłe i zeszło mi do nocy. Dokończyłem rano w niedzielę. Dopasowałem zgrabnie podstawę, a Leszek przyspawał to do pokładu, od spodu podstawa jest przyspawana do pilersa oraz do konstrukcji wsporników. Jestem bardzo zadowolony z efektu końcowego: stopa pasuje jak ulał.
Ponieważ w kadłubie zebrało się trochę wody, postanowiłem to w końcu uporządkować. Wypompowałem wodę z kilów i zęzy, szmatą osuszyłem wszystko do ostatniej kropelki. Na czas tej pracy odkręciłem tymczasowe okna nadbudówki, żeby się wietrzyło i odparowywało. Uświadomiłem sobie, że nie wszystkie śruby mocujące wkręcają się gładko. Przegwinowałem więc wszystkie otwory mocujące dokładnie sprawdzając każdy z nich. Następnie w każdy otwór wkręciłem śrubę smarując je smarem ŁT-43 – coby nic nie gniło. Później będę je smarował szczeliwem hydraulicznym.
Zrobiłem też drzwi do zejściówki. Fayka podobnie jak Ti-Gitu nie będzie miała sztorc klapy, tylko normalne drzwi na zawiasach. Sztorc klapy zawsze mnie wkurzają: zakładać je nie jest wcale wygodnie, a zdjęte zawsze się gdzieś pałętają. Nawet ostatnio na Alandach o mały włos, a bym utopił sztorc klapę …. i było by oopppsss po kaucji.
W sobotę Leszek lansował się z samolotem na pikniku lotniczym, a w niedzielę podziałał ze mną przy Fayce. Leszek pospawał sporo we wnętrzu oraz całe poszycie kokpitu. Zostaje nam dno i wnętrze kilów, ale ta robota jakoś obu nas odrzuca. Może w przyszłym tygodniu się przemożemy.
fotki: http://www.ciunczyk.com/slawek/Fayka/ (strona dziewiąta i dziesiąta)