Nareszcie!!! Dzięki za skuteczne trzymanie kciuków…

Sail Service spisał się na medal i zgodnie z obietnicą Pan Dawid przywiózł mi żagle – wszystkie, łącznie ze spinakerem CodeZero, pogoda wprawdzie nie rozpieszczała – na przemian padało i lało, ale nie poddawaliśmy się i wszystkie żagle zostały przymierzone. Było prawie cacy, choć okazało się, że grot po podniesieniu bomu został przycięty tak, że zahaczał o achtersztagi. Pan Dawid zabrał go do firmy i w czwartek był już zrobiony. Jestem pełen podziwu dla zaangażowania Pana Dawida. Zresztą całość nadzorował swoim czujnym okiem Krzysztof Pelzer z którym przez te parę lat zdążyliśmy się już zaprzyjaźnić 😉

W środku szło dalej dogrywanie stolika nawigacyjnego – przywiozłem z wycięcia ploterem frezującym ramkę zewnętrzna szafki na talerze. Moim zdaniem po sfrezowaniu krawędzi, oszlifowaniu i pomalowaniu wygląda całkiem całkiem.

W między czasie wysiadł mi prostownik i lodówka zeżarła cały akumulator, najpierw pożyczyłem od kolegi, potem kupiłem nowy w markecie. W piątek przyjechała moja żonka i załamała ręce nad tym jak możemy pracować i mieszkać w takim bajzlu. Ale na szczęście udało mi się wspólnie z kolegą Zbyszkiem z „Marco Polo” odciągnąć ją od sprzątana na piwko. Od rana w sobotę Wiesia zabrała się za szlifowanie wnętrza Fayki, ształowanie wszystkiego (umieszczanie w schowkach i przywiązywanie maneli w jachcie, tak by nie latały po całym jachcie na falach)

My zaś z Rafałem i Darkiem, którzy przyjechali około 10-tej, zabraliśmy się za prace na zewnątrz. Trzeba było dokręcić wszystkie stójki relingów, wymienić semiquadrant steru na nowy – prawidłowy, zdemontować bukszpryt, zamontować na nim knagę i zamontować go ponownie, potem zamontowaliśmy szoty na genui oraz CodeZero. Wcześniej ja założyłem szoty grota – docelowe. Oprócz tego czyszczenie, odkurzanie, wycieranie – mnóstwo upierdliwej roboty, zatankowanie do zbiornika rozchodowego 30 litrów paliwa.

Potem obiad….

….i….

….na zatokę.

Wiaterek wiał piękny, nie miałem ze sobą anemometru, ale na mój przypieczony słoneczkiem nochal, była mocna trójka do słabej czwórki. Postawiliśmy foka i genuę. Fayeczka śmigała po falach jak baletnica – robiliśmy około 7-8 węzłów, co moim zdaniem jak na tak ciężki stalowy jacht było znakomitym wynikiem. Pobawiliśmy się tak prawie do osiemnastej i czas było wracać, bo szykowaliśmy grilla z popijawą dla znajomych z mariny. Tak też się stało, pogaduchy przy grillu trwały do północy. Poszło sporo pysznego jedzonka i jeszcze więcej piwka oraz wódeczki. Nareszczie to ja coś zorganizowałem, a nie  załapywałem się na imprezki na tzw. „krzywy ryj”.

W niedzielę nie wiało prawie nic. Zjedliśmy śniadano, odpaliliśmy motorek i po płaskim jak stół lustrze wody wyjechaliśmy na zatokę. Postawiliśmy spinaker CodeZero i ku naszemu zdziwieniu Fayka pomknęła po tym stole z prędkością pięciu węzłów. Nie mogliśmy wyjść z podziwu!!! Inne jachty stały, a my sobie płynęliśmy – super.

Wróciliśmy na obiad. Po obiadku Wiesia pojechała już do domu, a my z chłopakami zabraliśmy się za szukanie przecieku. Już w sobotę po powrocie, gdy podłączyliśmy prąd z kei wywaliło bezpiecznik różnicowo-prądowy – wiedziałem – „Houston mamy problem”. Okazało się, że kabel jest mokry. Dalsza inspekcja wykazała, że mamy w zęzie sporo wody – łącznie wylałem około trzydziestu litrów. Ale ponieważ przed wypłynięciem nie sprawdziliśmy zęzy, nie wiedziałem, czy ta woda przypadkiem już tam nie była wcześniej.

W niedzielę sprawdziliśmy zęzę – przed wypłynięciem – sucha, po wypłynięciu – mokro – woda.

Zaczęliśmy sprawdzać wszystko po kolei od dziobu. Forpik (wywalić z niego liny, CodeZero, trochę gratów) – sucho, sondy w schowku pod koją dziobową (wywalić z niego mnóstwo gratów) – sucho, zawór zbiornika ścieków na dziobie (wywalić z łazienki od cholery gratów) – sucho, zawór zbiornika ścieków na rufie (wywalić z łazienki kolejne „od cholery” gratów) – sucho, dławica wału śruby – sucho… podłoga pod silnikiem – wilgotna…

…wtedy jak u Pomysłowego Dobromira – ku..a, a przecież mam zapisane na liście do zrobienia – założyć podwójne cybanty na linii wydechu silnika. Odpaliliśmy silnik – i voila! przeciek wykryty. Uff. Ale co się urobiliśmy – to nasz – masakra.

Chłopaki ostatecznie zostali pomagać mi do poniedziałku, wieczorkiem troszkę przerzedziliśmy moje zapasy chłodnego piwka, ale mam nowy prostownik więc się łatwo schłodzi. W poniedziałek, ja wyjechałem trochę wcześniej, bo chciałem odwieźć do Zakładu Żarna, awaryjny rumpel do wzmocnienia i wypolerowania oraz ramki do bulajów, by je w końcu przykręcić. Zabrałem też do Leszka szynę do wózków szotowych wewnętrznego foka, by ją wygiąć na promień 3300mm przy pomocy lewarka i prostych wyspawanych uchwytów. Jednak gdy Zbyszek Łowicki z Zakładu Żarna zobaczył tę szynę zapytał mnie co to jest? Powiedziałem, że będę walczył z jej wyginaniem – odparł – dawaj to, my Ci wygniemy na maszynie. We wtorek zadzwonili, że można ją już odebrać 😉

Dzisiaj odebrałem koronkowe wycinanki ze sklejki do szafki na kieliszki i szklanki – ciekawe jak wyjdzie…

Fotki – trochę nudne bo głownie to my na jachcie na żaglach – znajdziecie tam gdzie zawsze:

http://www.ciunczyk.com/slawek/Fayka/ (strona siedemdziesiąta trzecia i dalej)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Gotowe. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

8 odpowiedzi na Nareszcie!!! Dzięki za skuteczne trzymanie kciuków…

  1. Karol pisze:

    Teraz jak się patrzy na łódkę, która jest już na wodzie i jeszcze płynie, to aż łezka w oku się kręci. Przecież jeszcze niedawno stała pod namiotem i była spawana, cięta, itd. Super. Ps. Pasuje do Was ta Fayka
    🙂

  2. Grażyna pisze:

    WoW, ale Fayka pięknie wygląda z żaglami! Cieszę się, że trzymanie kciuków nie poszło na marne!

  3. Bartek pisze:

    Za ok 100zł na allegro można kupić przerobiony telefon GSM do którego można podłączyć np. włącznik pompy zęzowej. W przypadku załączenia pompy telefon próbuje się dodzwonić na zaprogramowany numer. Proste tanie rozwiązanie pozwalające monitorować na odległość to co nas interesuje. Piękne żagle.

  4. Alex pisze:

    Uśmiech Armatora od ucha do ucha w powiewach świeżego wiaterku – bezcenny:))
    Sławek – B R A W O!

  5. Krzysiek pisze:

    Wielkie gratulacje,
    Nie tylko trzymaliśmy kciuki, ale również obgryzaliśmy paznokcie :-).

  6. Seb pisze:

    „I ona taka w tej białej sukience,
    Jak piękny ptak, który zapiera w piersi dech”

    Aż zajrzałem do galerii na stronę nr 1…
    8 sierpnia 2008 – 5 lat pracy i w końcu jest, pływa!

    Cieszymy się w Wami i gratulujemy.

  7. Bartek pisze:

    dopiero dziś znalazłem ten blog, wszedłem i … przeczytałem od deski do deski …
    jakże ja Ci zazdroszczę – przede wszystkim samozaparcia i uporu w dążeniu do celu (no i oczywiście efektów tego uporu 😉
    może i ja się kiedyś tego nauczę i spełnię swoje marzenia, na razie życzę Ci wielu wielu lat cudownego pływania i zawsze stopy wody …
    pozdrawiam
    Bartek

  8. Slawek pisze:

    … pod kilami 🙂

    dzięki za miłe słowa, mam swoje sposoby na upór i samozaparcie, może napiszę w najbliższym poście mały poradnik…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *