Temat urządzenia sterowego ostatnio przewijał się co chwila. To ważny element każdej łodzi. Jego awaria bezapelacyjnie wpędza w kłopoty załogę i czasami innych, gdy w pobliżu niesterownego nieszczęśnika znajdą się jakieś jednostki.
Od kilku tygodnie miałem gotowe całe urządzenie sterowe, ale wszystko było tak zasypane śniegiem, że nie sposób cokolwiek zrobić. W tym tygodniu na chwilkę zawitała odwilż, więc w te pędy śmignąłem do stoczni. Wyjątkowo pojechałem w piątek, bo w sobotę nasza średnia córeczka Ala ma studniówkę i tatuś powinien chociaż zobaczyć jak będzie wyglądał polonez…
Muszę przerwać, bo wołają mnie, jedziemy na studniówkę. Wow to moja córka, kurde, o nie ale laska. Boże jaki ja jestem już stary. Dobrze że jeszcze Hania została, ale to pocieszenie tylko na rok…
Właśnie wróciłem z Pałacyku w Otrębusach, studniówka rozpoczęła się, Ala wyglądała pięknie. Polonez wyszedł im bardzo ładnie. Jestem dumny ze swojej córeczki.
Wracając do wczorajszej wyprawy do stoczni. Pobudka przed piątą, prysznic, kawka, śniadanko i do auta. Tym razem pojechałem do Olsztyna, bo miałem do odebrania poprawiony element mocujący oś steru do pawęży. W pierwotnych założeniach miała to być dzielona obręcz – coś jak panewka w wale korbowym. Koniec końców koncepcja się zmieniła i tulejka nie będzie dzielona. Okazało się, że w takim wypadku zaprojektowana przeze mnie część mocująca jest za mała i nie ma gdzie wywiercić otworów pod śruby. Początkowo nie maiło być śrub, tyko spawanie tego elementu do pawęży. Dorysowałem w AutoCAD dodatkowe uszka. Panowie wypalili je laserem i dospawali do oryginalnego elementu. Około południa dojechałem do Leszka. Kawka, rosołek i do roboty. W tym czasie zdążyło niestety napadać śniegu, więc łopata i odwalanie zaspy na rozgrzewkę. Potem zarzuciłem oś steru na plecy i przeniosłem ją z Leszkowego garażu do Fayki. Piszę o tym specjalnie, bo niosłem na dwie raty. Ośka to pręcik długości 2 467mm i średnicy 60mm. Zatem ma objętość 6 975 278,17 mm³ przy ciężarze gatunkowym stali 7.86mg/mm³ mamy 54 825 686,41mg. Do tego przyspawane elementy o wadze ok: 7,6kg daje razem dobre 63kg. Dałem radę, ale mój zwapniony kręgosłup trochę trzeszczał 🙂
Całe urządzenie sterowe składa się idąc od dołu:
- z tulei – obudowy łożyska.
Ta tuleja jest przyspawana do wspornika wychodzącego z ostrogi (skegu). Tu dobudowałem z grubej #10mm blachy wspornik. Jeszcze będzie dołożony po obu stronach dodatkowy wspornik – użebrowanie. Wszystko ma być tak zbudowane, by ani uderzenia od dołu, ani z boku nie miały szansy zdeformować mocowania steru. Całość zostanie zaspawana „na głucho” dopiero po wspawaniu w ostrogę pochwy wału śruby. A to dlatego, że dopiero wówczas będę mógł wszystko dokładnie wyosiować. - z tulei teflonowej.
Ta tuleja zapewnia dopasowanie oraz minimalne tracie łożyska – zależy mi, by ster pracował jak najlżej – szczególnie przy samosterze wiatrowym. - stożka ze stali nierdzewnej
Te stożek wspiera od dołu oś steru zapewniając minimalne opory przy obrocie osi. - właściwej oś steru
Potężny wałek stalowy o średnicy 60mm i długości prawie 2,5 metra. Na tej osi zostaną potem przyspawane wręgi oraz obudowane poszycie płetwy sterowej. Paul zaleca, by był to profil NACA0012 – tak też wyrysowałem. Planuję, by cały ster był szczelny i pusty w środku, co przy jego objętości ok 70l sprawi, że w wodzie będzie relatywnie lekki – dzień doby panie Archimedes. - płytki łączącej oś steru z „semi kwadrantem”
Mój patent na maksymalnie proste i pewne wysprzeglanie steru od kolumny sterowej w momencie przejścia na samoster wiatrowy. Rozwiązanie wzorowane na Paulowym i przez niego zatwierdzone. - semi kwadrantu
Półkole o średnicy 500mm z blachy #10mm z otworami na cięgna oraz mechanizmem zapadki sprzęgającej je z osią steru. - tulei mocującej
Tuleja z przyspawaną płytą mocującą oś steru do pawęży jachtu. Mocowanie będzie za pomocą sześciu śrub o średnicy 12mm. Swobodnie można na tym podnosić całą Faykę. Pawęż zostanie także dodatkowo użebrowana i wzmocniona, choć i tak jest mocniejsza niż w założeniach Paula. To wynik mojej pomyłki. Zleciłem jej wycięcie razem z wręgami z blachy #6mm zamiast z #3mm. Ale raczej wyjdzie na dobre. - całego zespołu łączącego oś steru z kołem sterowym.
Obejmuje to kolumnę sterową, koło sterowe, cięgna, mocowania, samoster elektryczny, płytę ograniczająca ruch steru do kąta 36º w obie strony.
Już teraz widać, że wszystko znakomicie pasuje. Jak to całe żelastwo leżało w garażu bałem się, że jest trochę zbyt duże, że przesadziłem. Po zamontowaniu okazało się, że wcale nie jest za duże, jest akurat. Po prostu Fayka to spory jacht…
Oczywiście w pawęży zostaną wycięte stosowne otwory, by mogły przez nie przejść cięgna i sam „semi kwadrant”. Ale to zrobię już na wiosnę. Teraz narty w lutym, potem wyprawa na Przylądek Horn z Julitą, Andrzejem, Rafałem, Darkiem i Józkiem. A po powrocie od końca marca, albo raczej od początku kwietnia zabawa w stoczni. W marcu muszę pobyć trochę z rodzinką po trzech tygodniach wojaży.
Szczegóły prac stoczniowych jak zwykle na fotkach:
fotki: http://www.ciunczyk.com/slawek/Fayka/ (strona dziewiętnasta i dalej…)
Możliwości ,zdolności, upór i ambitne plany. Jest to jedyny możliwy komentarz do tego co obserwuję, chyba od samego początku. Zawsze kiedy poznam nowy wpis, nowe fotografie uświadamiam sobie jak dużo prostsza jest realizacja tego co ja chcę zrobić.
Z twojego blogu powstanie kiedyś fajna książka jak sądzę ale.. pojawia się pewien problem,/słodko-kwaśny/ bo zdaję sobie sprawę, że o ile wodowanie sprawi mnie trzymającemu kciuki wielką radość, że się udało, o tyle zmartwi mnie fakt, że to koniec budowy i koniec fajnej lektury.
Ale póki co, tak trzymaj i trzymaj się !
Myślę że po wodowaniu będzie jeszcze ciekawiej, bo na blogu pojawią się ekscytujące relacje z podróży; stawiam dolary przeciwko orzechom że armator ma już dokładnie opracowane trasy rejsów na najbliższe 5 lat 🙂 Tak czy inaczej przeczytałem bloga od deski do deski, gdyż jest to chyba jedyna w Polsce tak szczegółowa relacja z budowy jachtu o konstrukcji stalowej, a przy tym prawdziwa kopalnia wiedzy. Osobiście marzy mi się jednostka do żeglugi śródlądowej, po rzekach i kanałach, na wzór holenderskich barek – po lekturze bloga widzę, że jej budowa będzie mniej skomplikowana niż jachtu pełnomorskiego, więc nic mnie od tego przedsięwzięcia nie odstraszy. Bardzo też interesują mnie sprawy wyposażania łodzi, instalacje, ogrzewanie itp. co oznacza że będę dalej śledził bloga z uwagą. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
Dziękuję z ciepłe słowa. Wodowanie dopiero za dwa lata, ale jest prawdą, że najbliższe pięć-sześć lat mam w miarę zaplanowane. Mniej więcej tak: za cztery tygodnie Horn, potem z tydzień Mazur, potem tydzień czegoś ciepłego – (pewnie Pogoria lub Gedania – potrzebuję „godzinek” na żaglowcu do kapitana), potem MRW (Męski Rejs Wypoczynkowy) na Alandach. Przyszły rok coś ciepłego, oczywiście MRW. 2013 chciałbym na wiosnę rozpocząć wodowaniem Fayki i rejsem dziewiczym może do Sztokholmu – jeszcze nie wiem, potem opływanie jachtu do końca 2013 – pewnie troszkę Bałtyk, Północne , może runda dookoła Wysp Brytyjskich. Zima na przygotowania do „dużego rejsu”. A na wiosnę 2014 wyjazd dookoła świata – pewnie ze trzy latka.
Pożyjemy, zobaczymy
I can’t believe you’re not playing with met-h-at was so helpful.