Poradnik – przygotowanie

Mam kolegę, który zawsze jest gotowy do podróży. Ma spakowany plecak i na sygnał wsiada w samolot i gna na drugi koniec świata… ale nie każdy ma taki komfort hi hi.

My ludzie poważni, musimy się do wyprawy przygotować 😉

Oczywiście wszystko zależy od formuły rejsu. Jeżeli wybieramy się na rejs, który polega na generowaniu godzin do stażu i startując z Warszawy lądujemy w Bergen wsiadamy na jacht, wysiadamy w Scrapster, wsiadamy w autobus do Edynburga, a stamtąd na lotnisko i do domu, to wiele przygotowywać się nie trzeba. Ja takich rejsów nie lubię. Wprawdzie uwielbiam żeglowanie w czystej postaci, jednak w większości frajdę mam ze zwiedzania, które przy okazji niejako w gratisie mamy dołączone. Ale by ta część podroży była wartościowa – powinniśmy się troszkę przygotować.

Trasa rejsu – warto zawczasu znać planowaną trasę rejsu. Oczywiście zawsze będzie gadanie organizatora, że to nic pewnego, bo morze, bo pogoda, bo Neptun itd. Ale prawda jest taka, że w ogólnym zarysie trasa zwykle jest nakreślona i najczęściej udaje się nią płynąć.

Daty rejsu – zawsze – zawsze kupujcie bilety powrotne z zapasem czasowym. Pływanie pod presją czasu, że bilety nam przepadną może prowadzić do prawdziwych nieszczęść. A tak zawsze mamy dwa, trzy dni zapasu na pozwiedzanie okolicy. Dobrą opcją jest zapewnienie sobie możliwości przebukowania biletów na inny dzień. Choć bywa to drogie. Jeżeli rejs jest w innej części świata, to tylko bilet dalekiego zasięgu warto kupować z zapasem. Lokalne zwykle daje się przebukować na miejscu. Warto mieć zapisany telefon do biura podroży, w którym kupowaliśmy bilet. To jedna z zalet kupowania przez biuro. Im jest duuużo łatwiej załatwić przesunięcie daty biletu.

Warto poczytać o okolicy, zaopatrzyć się w przewodniki – polecam czytnik eBook’ów jak Kindle czy podobny, na który można zapakować setki książek. Przewodników też. Będzie co czytać w czasie rejsu.

Czasami dzielimy się z kolegami i koleżankami w ten sposób, że każdy przygotowuje „wycieczkę krajoznawczą” dla chętnych po okolicy. Jedna osoba jedno miejsce. Usprawnia to bardzo zwiedzanie. Choć ja często jestem samotnym wilkiem. Lubię robić zdjęcia, a zwiedzanie w grupie i robienie zdjęć nie są kompatybilne. Mam na myśli robienie zdjęć, a nie pstrykanie zdjęć. Coś co w angielskim nazywa się różnicą między „Make a Photo” and „Take a Photo”

Jeżeli płyniecie do naprawdę bardzo egzotycznych miejsc – np. w górę Amazonki można pomyśleć o zaszczepieniu się. A trzeba to zrobić wcześniej, czasami sporo wcześniej.

Do niektórych krajów nadal potrzebujemy wizy – jak choćby do Rosji. Trzeba o nie postarać się z wyprzedzeniem, może być potrzebna wymiana paszportu, bo jest zbyt krótko ważny. Np. do Rosji musi być ważny przez ponad pół roku. To kolejna rzecz do sprawdzenia – data ważności paszportu.

Komunikacja. Obecnie bardzo często na dalekosiężnych rejsach są dostępne telefony satelitarne. Wysyłanie wiadomości na nie jest albo bardzo tanie albo całkiem darmowe. Warto dowiedzieć się czy taka opcja na naszym rejsie jest i podać najbliższym jak mogą nas powiadomić o czymś naprawdę ważnym.

Ogarnięcie spraw w domu. Warto przygotować sobie wsparcie w tematach domowych na czas, gdy nas nie będzie. Może trzeba oddać czworonoga do hoteliku, załatwić kogoś do podlania kwiatków, czy bonsai. Może to być konieczność nakarmienia pająka (tak jak było u mnie w domu). Itd. Sami to najlepiej wiecie, ale warto te punkty sobie zapisać na listę.

Warto przed rejsem poogarniać tematy w pracy – troszkę na zapas tak, byśmy mieli bardziej spokojną głowę i mogli się zrelaksować. No i pamiętać by załatwić sobie odpowiednio wcześniej urlop.

Ubezpieczenie. Przed rejsem zawsze wykupuję ubezpieczenie. Nie chodzi  mi o ubezpieczenie na wypadek śmierci – jak umrę to sorki, ale niech spadkobiercy się sami martwią. Od tego jest testament (BTW – kolejny punkt na listę). Chodzi mi o ubezpieczenie kosztów leczenia. Upadnę na fali, złamię obojczyk. W Caracas mnie poskładają, ale rachunek dla Gringo może być bardzo bolesny. Dlatego zawsze kupuję ubezpieczenie.

Może to zabrzmi dziwnie, ale zalecałbym zadbanie trochę o kondycję – z jednej strony będzie nam łatwiej w cięższych warunkach pracować na jachcie, włazić na maszt, z drugiej na gorących plażach Chorwacji, Grecji czy Dominikany nie musimy ryzykować utraty zdrowia, gdy aktywiści Greenpeace będą nas chcieli zawlec do wody… ratując wyrzuconego na brzeg  białego wieloryba… A co najważniejsze człowiek o lepszej kondycji zwykle jest zdrowszy.

Więc w punktach:

  • poznać planowaną trasę rejsu
  • poczytać o odwiedzanych okolicach – przygotować się
  • kupić/pożyczyć/ściągnąć przewodniki i materiały z internetu
  • kupić bilety tam i z powrotem pamiętając o rezerwie czasowej na powrót i zapisaniu telefonu do biura podroży
  • sprawdzić ważność paszportu
  • załatwić ewentualne wizy
  • zaszczepić się (jak uważacie, że to wam potrzebne)
  • ustalić komunikację z najbliższymi – upewnić się, że wiedzą jak się posłużyć, najlepiej przećwiczyć
  • ogarnąć tematy w pracy
  • ogarnąć tematy w domu
  • wykupić ubezpieczenie
  • pamiętać by tuż przed rejsem ustawić w mailu służbowym i może prywatnym „odbitkę”, że nas nie ma i wracamy wtedy a wtedy.
  • Jeśli nie będziecie korzystać ze swojej komórki – warto też nagrać info o naszej nieobecności.
  • troszkę poćwiczyć kondycję – biegi, rower itp.

U  mnie te tematy lądują w programiku opisanym na następnej stronie. Lądują w kategorii TBDB (To Be Done Before). Jest też TBDA (To Be Done After) Np. odebrać zwierzaki z hoteliku, zdjąć odbitki z maili itp. Ale tu już powinniście sami wiedzieć o co chodzi…

Ale najważniejsze to zrobić sobie listę. Oczywiście polecam elektroniczną. Dlatego warto czytać dalej 🙂

czytaj pakowanie>>

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *